Donald Tusk ostrzega, że nikt w jego rządzie nie może spać spokojnie, ale Bogdan Klich najwyraźniej problemów ze snem nie ma. – Złożę dymisję, jeśli będzie tego sobie życzył, ale premier nie ma do mnie żadnych pretensji – zapewnił w „Kropce nad i”.
Wśród powodów ewentualnej dymisji Bogdana Klicha ze stanowiska szefa MON, wymienia się domniemany konflikt interesów z fundacją Instytut Studiów Strategicznych (prezesuje mu żona ministra), przekroczenie budżetu o prawie dwa miliardy oraz politykę kadrową. Klich niespecjalnie się przejmuje. - Naturalnie, złożę dymisję, jeżeli premier sobie zażyczy. To nie minister wybiera premiera, tylko odwrotnie. Szef rządu ma prawo dowolnie meblować swój gabinet – powtórzył. Zastrzegł jednak, że podczas jego dzisiejszej rozmowy z premierem takie słowa nie padły.
"Nie śpię z powodu Instytutu"
Dziennikarzom z kolei Tusk powiedział, że bada sprawę medialnych zarzutów wobec Klicha, a jego losy mają się rozstrzygnąć do końca tygodnia. - Nikt w moim rządzie nie może spać spokojnie – deklarował. Co na to minister? - Mam kłopoty ze snem z innego powodu. Ostatnio pojawiły się niesprawiedliwe doniesienia odnośnie funkcjonowania Instytutu. Muszę się tłumaczyć z czegoś, co jest przedmiotem mojej największej dumy – stwierdził.
Według prasy MON pozostaje w konflikcie interesów z kierowanym przez żonę Klicha, a dotowanym przez spółki Skarbu Państwa Instytutem Studiów Strategicznych. – Ale to żadna nowość, tu wszystko jest jawne - bagatelizował sprawę minister. - Moja żona pracuje tam społecznie, nie pobiera wynagrodzenia. Jedyny związek Instytutu z MON to to, że jesteśmy małżeństwem. Zakazywałem patronatu i pieniędzy z resortu nad imprezami i książkami Instytutu i tego się trzymam, pomimo że moi poprzednicy wspierali finansowo jego działalność – zastrzegł. Jak dodał, ani on, ani minister Julia Pitera, która sporządziła raport na temat działalności Instytutu, konfliktu interesów nie dostrzega.
"Kontraktów na 1 mld wymagało bezpieczeństwo Polski"
Kolejny zarzut – zbyt rozrzutne zakupy sprzętu, m.in. norweskich rakiet, przez MON pod koniec roku, mimo że było już wiadomo, iż wszystkie resorty powinny ciąć koszty – Klich odrzuca. - Żaden z kontraktów po 25 listopada – kiedy pojawiła się informacja o mniejszych limitach – nie skutkował żadnymi wydatkami przed 31 grudnia. One pojawią się dopiero w 2009 roku – stwierdził szef MON.
Według niego, tych zakupów wymagało bezpieczeństwo Polski i „nikt go nie przekona”, że jest inaczej, a szef rządu nie miał do niego żadnych w tym temacie pretensji. Kontrakty na Bryzy i norweskie rakiety kosztowały budżet państwa odpowiednio 625 i 420 mln złotych. A MON przekroczył zeszłoroczny budżet o 1,8 mld.
Późniejsze emerytury? Przyglądam się
Pytany o plany MSWiA, które chce wydłużyć czas pracy mundurowym, Klich odpowiadał wymijająco: - Przyglądam się pracom wicepremiera Schetyny w resorcie. Są one pionierskie, daleko idące, skutkujące też dla innych służb. Będę wyciągał wnioski – stwierdził.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24