Ostatnie zawirowania i ostre słowa krytyki pod adresem Instytutu Pamięci Narodowej wywołane publikacją książki o Lechu Wałęsie, której autorem jest pracownik IPN, nie wpłynęły znacząco na oceny Polaków. Połowa z nich wciąż uważa, że Instytut właściwie spełnia swoje zadania - wynika z sondażu GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
Przeciwników IPN jest niemal tyle samo, co zwolenników (50 proc. badanych). 41 proc. ankietowanych uważa, że Instytut niewłaściwie spełnia swoje zadania. Natomiast 9 proc. nie ma na ten temat zdania.
Polacy pytani, czy biografie znanych żyjących autorytetów jak np. Lech Wałęsa powinny podlegać szczególnej ochronie, w większości odpowiadali, że tak. Taką potrzebę widzi 58 proc. respondentów. Z kolei 40 proc. badanych uważa, że życiorysom autorytetów nie należy się szczególna ochrona. Zdania nie ma 2 proc. ankietowanych.
Niech ocenią czytelnicy
Na pytanie, kto powinien oceniać rzetelność publikowanych w Polsce książek historycznych i biograficznych, zdecydowana większość respondentów - bo aż 62 proc. - odpowiedziała, że czytelnicy.
18 proc. badanych za najlepszych recenzentów uznało wydawców, a niewiele mniej, bo 17 proc. - sądy. Z kolei 12 proc. ankietowanych ocenę książek historycznych i biograficznych powierzyłoby mediom. 4 proc. badanych wskazało na polityków. 8 proc. respondentów nie ma w tej sprawie zdania.
Zarzuty o agenturalną przeszłość
Ostre zarzuty pod adresem IPN wywołała kolejna biograficzna książka o byłym prezydencie pt. "Lech Wałęsa. Idea i historia", w której 24-letni Paweł Zyzak napisał m.in., że były przywódca Solidarności był agentem SB i wczasach młodości miał nieślubne dziecko.
Autor jest pracownikiem krakowskiego IPN, jednak Instytut odciął się od publikacji, która nie została sfinansowana z jego środków.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24