Ciągła rozłąka z bliskimi, euforia po wygranej i łzy po porażce - to codzienność nie tylko dla sportowców, ale także ich rodzin. O tym, jak wygląda życie żony trenera polskiej reprezentacji, specjalnie dla TVN24 opowiada Iwona Wenta.
Nie mają dla siebie wiele czasu, bo trener Wenta, zamiast z synem, dni i noce spędza ze swoim "drugim dzieckiem" - kadrą narodową piłkarzy ręcznych. - Drużyna to jego prawdziwe dzieci - mówi Iwona Wenta. - Zna ich słabości i charaktery, każdego indywidualnie - dodaje.
Obowiązki trenera kadry, oznaczają ciągły pobyt poza domem i ciągłą rozłąkę.
Nie jest jednak zazdrosna. Piłka ręczna to część życia także dla niej. Jak mówi, czuje się cząstką tego świata, bo razem z mężem przeżywała wszystkie wzloty i upadki polskiej kadry. - Cieszyłam się i płakałam z nimi - podkreśla.
Ojciec sukcesu i jego wierna żona
Iwona Wenta zaznacza, że ważne są dla niej i dla jej męża dwie rzeczy: rodzina i piłka ręczna. Po karierze sportowej, którą rozwijał w Niemczech, Wenta zdecydował się na powrót do Polski. I nie pożałował. Najpierw Polska zdobyła srebro na Mistrzostwach Świata, a w lutym 2009 roku - brąz w Zagrzebiu.
Pierwsze mecze reprezentacji, Iwona Wenta oglądała w telewizji. Ostatnie już na żywo. - Popatrzyłam, ile jest z Kielc do Zagrzebia. Wyszło mi 1009 kilometrów, czyli mniej więcej 12 godzin. Powiedziałam: jeśli przejdą do półfinału, to jadę - mówi.
Polacy przeszli, a żona trenera wsiadła w samochód i pojechała do Chorwacji. Chciała obejrzeć mecze na żywo i być bliżej męża.
- Ale kiedy Bogdan jest za długo w domu, zaczynam tęsknić za większą niezależnością. Żebym to ja mogła potrzymać pilot do telewizora - przyznaje.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24