Zatrzymanie byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Królikowskiego nie jest sprawą polityczną - przekonywał w "Jeden na jeden" Patryk Jaki. Jak mówił, obecne działania prokuratury, to kontynuacja śledztwa rozpoczętego jeszcze w czasach koalicji PO-PSL.
Michał Królikowski został zatrzymany w środę na wniosek Prokuratury Regionalnej w Białymstoku. Śledczy zamierzają mu ogłosić zarzuty w śledztwie dotyczącym oszustw w podatku VAT. - To jest sprawa bulwersująca. Mówimy o mafii, która zabrała państwu około 700 milionów złotych - powiedział w "Jeden na jeden" wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Stwierdził, że zatrzymanie Michała Królikowskiego pokazuje, że wszyscy są równi wobec prawa.
Jaki zaprzeczył, jakoby zatrzymanie Królikowskiego, który doradzał prezydentowi Andrzejowi Dudzie w sprawie tzw. ustaw sądowych po lipcu 2017 roku, miało mieć podtekst polityczny.
- Najważniejsze czynności procesowe w tej sprawie, w ogóle najważniejszy etap śledztwa, miał miejsce długo przed kryzysem związanym z wymiarem sprawiedliwości - przekonywał. Jak mówił, śledztwo w związku z którym zatrzymano Michała Królikowskiego, rozpoczęło się w czasach, gdy rządziła koalicja PO-PSL, a prokuratorem generalnym był Andrzej Seremet.
Na pytanie, co zdecydowało o tym, że akurat teraz doszło do zatrzymania Królikowskiego, odpowiedział: - Tak jak w przypadku tego typu zarzutów karnych przede wszystkim ciężar przestępstwa i zebrany materiał dowodowy.
"Mamy zatrzymanych głównych podejrzanych"
Jaki powiedział, że obecne czynności prokuratury to kontynuacja śledztwa, główne osoby podejrzane w tej sprawie zostały zatrzymane ponad rok temu, a o losach Michała Królikowskiego zdecyduje "niezależny, niezawisły sąd". Michał Królikowski był w przeszłości miedzy innymi wiceministrem sprawiedliwości, obecnie prowadzi praktykę adwokacką. Prokuratura nie ujawnia na razie, o jakie zarzuty chodzi. Przypomina jedynie, że śledztwo dotyczy zorganizowanej grupy przestępczej, która zajmowała się "uszczuplaniem podatku VAT", wprowadzając do obrotu na terenie Polski paliwa płynne. Wyliczenia Urzędu Kontroli Skarbowej w Białymstoku wskazują, że Skarb Państwa mógł z tego tytułu stracić około 700 mln zł.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się redakcja tvn24.pl, zarzuty dla Królikowskiego mają być związane z procederem prania brudnych pieniędzy. Królikowski tłumaczył wcześniej, że przyjął pieniądze swojego klienta jako tak zwany depozyt adwokacki. W mediach pojawiały się doniesienia, że chodzi o depozyt w wysokości miliona złotych przekazany w lutym 2017 roku.
Prokuratura jednak inaczej ocenia kwestię depozytu. - Pieniądze wpłaciła jedna spółka, a zwrócone zostały do innej spółki. Depozyt zaś powinien być zwrócony tej samej osobie, temu samemu podmiotowi - twierdzi osoba zbliżona do śledztwa.
Jak dodaje informator tvn24.pl, "z części tych pieniędzy" - zdaniem prokuratury - Królikowski "spłacał swój kredyt".
"Nie chce pokazać gdzie dokładnie są te środki"
Główne osoby podejrzane zostały zatrzymane ponad rok temu. W sprawie do tej pory postawiono zarzuty osiemnastu osobom, w tym podejrzanym o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą oraz dwóm adwokatom, którzy dotąd występowali jako obrońcy.
W oficjalnym komunikacie z września 2017 roku Prokuratura Krajowa informowała, że w ramach śledztwa prowadzonego w Białymstoku badana jest sprawa "wykorzystywania rachunków kancelarii adwokackich do ukrywania na nich pieniędzy pochodzących z przestępstwa".
- Prokuratura tutaj stawia zarzuty, mówiąc o tym, że przede wszystkim profesor Królikowski sam mógł korzystać z tych pieniędzy do celów prywatnych. A po drugie przez długi czas, nawet nie wiem, czy nie do teraz, nie chce pokazać, gdzie dokładnie są te środki, nie chce wskazać okoliczności związanych z tymi (pieniędzmi) - oświadczył Jaki.
Autor: PTD//kg / Źródło: tvn24,PAP
Źródło zdjęcia głównego: Senat Rzeczypospolitej Polskiej