- Byłem osobą, która o pewnych sprawach powinna wiedzieć - mówi Jarosław Kaczyński, komentując dla "Faktu" udostępnienie mu przez Zbigniewa Ziobrę akt śledztwa ws. mafii paliwowej. Według prezesa PiS, prawo nie zostało złamane, a oskarżenia wobec niego i b. ministra sprawiedliwości, to "nadużycie przypominające czasy PRL-u".
Ziobro ujawnił Kaczyńskiemu materiały ze śledztwa ws. mafii paliwowej, kiedy ten nie był jeszcze premierem. Prokuratura w Płocku uważa, że były minister złamał prawo. Zarzuca mu przekroczenie uprawnień przez i ujawnienia tajemnicy śledztwa nieuprawnionej osobie. Wystosowała też wniosek o uchylenie Ziobrze immunitetu. Wniosek poparł następca Ziobry w ministerstwie sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, który także uważa, że prawo zostało złamane.
"Prokurator może pokazać akta, komu chce"
Po 1989 roku kilkakrotnie politycy niepełniący żadnej funkcji poza poselską odgrywali w procesie rządzenia ważną rolę. Tak było i w moim przypadku, gdy premierem był Kazimierz Marcinkiewicz. Byłem osobą, która o pewnych sprawach powinna wiedzieć. Jarosław Kaczyński
"Zeznania jednego świadka to za mało"
Okazane prezesowi przez Ziobrę akta zawierały m.in. zeznania byłego wiceministra pracy Zbigniewa Baszniaka. Ujawnia on szczegóły dotyczące handlu ropą i gazem, mówi o 14-milionowej łapówce dla ludzi Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera, a także m.in. o Mieczysławie Wachowskim i koncesji dla Polsatu.
Pytany, dlaczego stawiani przez Baszniaka w złym świetle wpływowi politycy za czasów dwuletnich rządów PiS nie zostali postawieni w stan oskarżenia, Jarosław Kaczyński wyjaśnia: - Kiedy Baszniak składał zeznania, w Polsce zapowiadał się przełom. I to mu, jak sądzę, rozwiązało język. Ale zeznania jednego świadka to za mało, żeby skonstruować akt oskarżenia.
"Inni mówili to, co Baszniak"
Wyśmiewano i dezawuowano podejrzenia, że ktoś z elity politycznej może być w ogóle w cokolwiek uwikłany. Dlaczego w takiej atmosferze świadek, który mógł coś na ten temat wiedzieć, miałby zeznawać? Jarosław Kaczyński
A czy wierzy w to, co zeznał były wiceminister? - Do tego gabinetu przychodzili ludzie o bardzo znanych nazwiskach, także z lewicy, i opowiadali mi mniej więcej to samo, co można przeczytać w zeznaniach pana Baszniaka. Te opowieści się uzupełniały - mówi Kaczyński.
Źródło: "Fakt"