Kosztował już 400 milionów złotych, jest budowany od ponad dekady i może utrzymać się na wodzie, ale nadal jest, jak to określił szef MON, "najdroższą motorówką świata". To korweta Gawron - miała być pierwszym okrętem z serii, która odmieniła by polską Marynarkę Wojenną. Jednak pomimo zainwestowania znacznych środków, polskie wojsko jest coraz bliższe porzucenia budowy okrętu. W najnowszym wykazie ważnych inwestycji brak jest wzmianki o Gawronie.
MON opublikował na swojej stronie internetowej spis "276 kluczowych programów dla bezpieczeństwa i obronności". Na długiej liście znajdują się między innymi takie poważne inwestycje jak zakup samolotu do szkolenia pilotów, nowych śmigłowców, rakiet przeciwlotniczych czy rozwój Rosomaków.
Większa część pozycji dotyczy inwestycji w siły lądowe i lotnictwo. Nie jest to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę uwarunkowanie geostrategiczne naszego kraju i nikłe wpływy Marynarki Wojennej w MON oraz Sztabie Generalnym. Dla marynarzy wykaz programów, będący de facto wykładnią kierunku rozwoju Polskich sił zbrojnych, zawiera zarówno elementu pozytywne jak i negatywne.
Z marzeń zostaną żyletki
Na osłodę flota otrzymała między innymi zapowiedź zakupu nowego okrętu podwodnego. Wymiana jednostek tej klasy staje się paląca, ponieważ cztery polskie "Kobbeny" są jednymi z najstarszych na świecie i dożywają swoich dni. Marynarka skorzysta też na modernizacji samolotów patrolowych Bryza, które mają zyskać pewne możliwości walki z okrętami podwodnymi.
Jednak w spisie programów najboleśniejsze dla MW jest całkowite pominięcie Gawrona. Polskie okręty nawodne są równie wiekowe jak okręty podwodne. Minister Tomasz Siemoniak zadecydował o nie przedłużaniu życia fregat otrzymanych od Amerykanów, więc do 2015 polska marynarka zostanie bez większych okrętów. Zaradzić miała temu budowa Gawrona, który jednak najwyraźniej też nie znajduje uznania w MON.
Budowana w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni korweta jest w znacznym stopniu gotowa. Okręt praktycznie mógłby niedługo pływać o własnych siłach. Nie mógłby czynić jednak wiele ponad to, bowiem nie wybrano i nie zakupiono do niego uzbrojenia oraz niezbędnego wyposażenia do prowadzenia walki. Dlatego w grudniu 2011 roku Siemoniak w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" nazwał Gawrona "najdroższą motorówką świata".
Dokończenie rozpoczętej w 2001 roku budowy okrętu, kosztowałoby jeszcze około miliarda złotych. Biorąc pod uwagę brak wzmianki o Gawronie na najnowszej liście, szanse na otrzymanie takich pieniędzy MW ma nikłe. Coraz bardziej prawdopodobne jest, iż ambitny projekt wprowadzenia polskiej marynarki w XXI wieku skończy na złomowisku.
Do czego te okręty?
Smutny los Gawrona, jest wypadkową zaciętego sporu prowadzonego wśród wojskowych i specjalistów, który można skrócić do pytania: do czego Polsce jest potrzebna marynarka wojenna?
Jedni optują za flotą zdolną do prowadzenia ograniczonych działań ekspedycyjnych. Na przykład walki z piratami u wybrzeży Somalii czy teoretycznie wsparcia blokady Iranu. Zdolność do prowadzenia takich działań znacznie podnosiłaby rangę Polski wśród sojuszników i na świecie. Na dodatek taka flota mogłaby prowadzić klasyczną walkę z innymi okrętami na Bałtyku. Do tego potrzebnych byłoby między innymi kilka takich korwet jak Gawron.
Drugi nurt myślenia optuje za rezygnacją z klasycznych okrętów zdolnych do działania poza Bałtykiem. Polskiego wybrzeża miałyby strzec małe okręty patrolowe, jeden lub kilka okrętów podwodnych i rakiety ziemia-woda oraz lotnictwo. Takie rozwiązanie jest tańsze i "skrojone" pod konkretne warunki Bałtyku.
Obecnie ten drugi pogląd zaskarbił sobie liczne grono zwolenników w Warszawie i jest powoli realizowany. Zakupiono między innymi baterię nowoczesnych rakiet ziemia - woda NSM. Krytycy wskazują jednak, że jeśli zdecydujemy się iść w tym kierunku, należałoby Marynarkę Wojenną w całości rozwiązać, a jej resztki włączyć do Straży Granicznej i pozostałych rodzajów wojska.
Kosztowne fiasko
Na to wszystko nakłada się jeszcze problem Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, gdzie stoi nieukończony Gawron. Założony w okresie międzywojennym zakład jest obecnie w stanie upadłości. Jeśli zapadnie decyzja o całkowitej rezygnacji z budowy korwety, stocznia najprawdopodobniej nie będzie już miała szansy na podniesienie się i zostanie ostatecznie zlikwidowana.
Nieukończony Gawron, w którym zainstalowano między innymi niemal cały układ napędowy, będzie nadawał się na złom. Sprzedanie zaprojektowanego i budowanego zgodnie z polskimi wymaganiami kadłuba byłoby zadaniem bardzo trudnym.
Źródło: altair.com.pl, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24