Polska infrastruktura drogowa jest przygotowana na podniesienie limitów prędkości na autostradach i drogach ekspresowych - oświadczył rzecznik GDDKiA Marcin Hadaj. Skomentował w ten sposób nowelizację ustawy o ruchu drogowym, zakładającą zwiększenie prędkości na tych drogach. - Nadal problemem pozostaje zachowanie kierowców - kwituje Hadaj.
W piątek Sejm przyjął poprawkę Senatu do nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, zakładającą zwiększenie prędkości na autostradach z obecnie 130 km/h do 140 km/h i na drogach ekspresowych ze 110 km/h do 120 km/h. Teraz nowela trafi do prezydenta. Jeśli prezydent ją podpisze, zmiana wejdzie w życie od 1 stycznia 2011 roku.
Poprawa dróg nie idzie w parze z mentalnością kierowców
- W tej sprawie trzeba rozpatrywać dwie kwestie. Z jednej strony, jeśli chodzi o autostrady i drogi ekspresowe, mamy coraz nowocześniejszą infrastrukturę drogową. Pozwala ona na to, by poruszać się po niej z większą prędkością. Z drugiej jednak strony nadal nie zmienia się mentalność kierowców - powiedział rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Jak dodał, dlatego prowadzone są różnego rodzaju kampanie, które mają za zadanie zwracać uwagę polskich kierowców na zagrożenia i konieczność przestrzegania przepisów drogowych.
Nadmierna prędkość nadal główną przyczyną tragedii
Także rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, pytany o tę sprawę, przypomniał, że brawura przekładająca się na nadmierną prędkość jest nadal najczęstszą przyczyną wypadków.
- Rolą policji jest egzekwowanie prawa, które przyjmie parlament - dodał, zaznaczając równocześnie, że w jego ocenie w przypadku autostrad, czyli dróg niekolizyjnych (na których nie ma skrzyżowań a jedynie zjazdy), zwiększenie limitów prędkości jest dopuszczalne. - Przykładowo na autostradach niemieckich nie ma ograniczeń prędkości, ale jest prędkość zalecana - 130 km/h. Jeżeli dojdzie do wypadku, a jego uczestnicy jechali z prędkością wyższą, ubezpieczyciel nie wypłaca im odszkodowania - dodał Sokołowski.
Zaznaczył również, że przy dużych prędkościach, w sytuacjach niebezpiecznych, kierowcy mają znacznie mniejsze szanse na "wyprowadzenie samochodu".
Znikną atrapy
Nowela, nad którą w piątek parlament zakończył prace, zakłada również, że z polskich dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów, a urządzenia te mają być wyraźnie oznakowane i widoczne tak, by przede wszystkim spełniały rolę prewencyjną i przyczyniały się do poprawy bezpieczeństwa na drogach.
W myśl nowych przepisów Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych. Według nowelizacji straż gminna (miejska) nie będzie mogła umieszczać przy drogach atrap fotoradarów, czyli instalacji bez urządzenia rejestrującego.
Ponadto jej pracownicy będą mogli dokonywać kontroli na wszystkich drogach na terenie zabudowanym, a poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez Inspekcję Transportu Drogowego na wniosek samorządu. Fotoradary będą musiały być wyraźnie oznaczone i ustawione w widocznych miejscach.
Wszystkie fotoradary w jednej sieci
Jak powiedział Marcin Flieger z Inspekcji Transportu Drogowego właśnie te przepisy, przekazujące fotoradary Inspekcji Transportu Drogowego, są podstawą do utworzenia systemu automatycznego nadzoru ruchu drogowego, który połączy w jedną sieć wszystkie fotoradary. Ma on przede wszystkim przyspieszyć procedury związane z przesyłaniem, obróbką, analizą zdjęć i ustalaniem danych piratów drogowych.
Planuje się, że system zostanie uruchomiony już w lipcu 2011 r. Zdjęcia z fotoradarów będą trafiać do centralnego komputera, a cały system będzie połączony z Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców, tak by łatwiej i szybciej ustalać właściciela auta.
Docelowo też fotoradary mają się znaleźć we wszystkich masztach, także tych, które były dotychczas na nie przygotowane ale puste.
Zmiany dotyczące fotoradarów również mają wejść w życie 1 stycznia 2011 roku. Nowelizacja wydłuża również okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni, co w zamierzeniu twórców ustawy ma odciążyć sądy grodzkie, gdzie trafiają sprawy, w których nie udało się ustalić kierowcy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu