- Po tym, jak zwróciłem się do ministra Grada, by w porozumieniu z minister Piterą i premierem Pawlakiem zaproponował jakieś wyjście z sytuacji, w którą wplątał się minister Bury, przystałem na propozycję, by w tym przypadku skończyło się to naganą - ogłosił premier Donald Tusk. Wiceminister skarbu z PSL został posądzony przez CBA o złamanie ustawy korupcyjnej.
CBA sprawdzało, czy Jan Bury złamał ustawę antykorupcyjną, której przepisy zakazują sekretarzom stanu posiadania więcej niż 10 proc. udziałów w spółkach. Wiceminister miał kupić 50 proc. udziałów w rzeszowskiej spółce SO-RES. Takich praktyk zabrania obowiązująca od 1997 roku ustawa antykorupcyjna.
Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, polityk tłumaczył, że popełnił niezamierzony błąd. W przysłanym kilka dni temu oświadczeniu Bury napisał, że 3 stycznia 2011 r. kupił za 600 zł udziały "w niedziałającej spółce z ograniczoną odpowiedzialnością (w 2010 r. spółka nie miała żadnych przychodów), która nie dysponuje żadnym majątkiem".
Podkreślił w nim, że "kiedy zdał sobie sprawę z niefortunnej sytuacji, że wszedł w kolizję z zapisem art. 4 ustawy o ograniczeniu działalności gospodarczej, natychmiast sprzedał udziały w tej spółce".
Następnym razem "pożegna się z robotą"
Już wcześniej premier Donald Tusk ocenił działanie wiceministra Burego jako "gapiostwo" za które trzeba jednak ponieść konsekwencje. - Pozostałem przy mojej opinii. To nie do zaakceptowania. Jeśli chodzi o sposób postępowania, ministrowie muszą być bardzo precyzyjni - mówił szef rządu.
Dodał jednak, że według niego "szkodliwość w tym przypadku jest praktycznie żadna". - Minister Bury sam zaproponował przekazanie swojego miesięcznego wynagrodzenia na jeden z celów charytatywnych - dodał Tusk i zaznaczył, że jeśli w przypadku wiceministra z PSL sytuacja się powtórzy, to "Bury pożegna się z robotą".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. janbury.pl