Była ogromna, większa od tego, co zrobili Rosjanie na Defiladzie Zwycięstwa. Ale czy ja czuję się bezpieczny? Jako specjalista powiem: nie czuję się bezpieczny - mówił we "Wstajesz i wiesz" Maksymilian Dura, komandor porucznik rezerwy Marynarki Wojennej, komentując defiladę z okazji Święta Wojska Polskiego. - To, co się działo przez ostatnie trzy lata, można by zamknąć na małej kartce papieru - dodał, oceniając z kolei stan polskiej armii.
W środę w Warszawie zaprezentowały się polskie siły zbrojne. W defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego wzięło udział ponad 1000 żołnierzy i 900 rekonstruktorów.
Maksymilian Dura, komandor porucznik w stanie rezerwy i ekspert portalu Defence24.pl zapytany o wrażenia po defiladzie, nazwał ją "paradą polityczną". - Parada nastawiona na to, żeby pokazać jacy jesteśmy silni. A tak naprawdę, gdybyśmy się zastanowili, co dobrego jest w polskiej armii, to trudno byłby odpowiedzieć - stwierdził.
"Może robić, co chce, jak chce, gdzie chce i za ile chce"
Prezydent Andrzej Duda w środę podczas obchodów Święta Wojska Polskiego powiedział, że polskie władze "uczynią wszystko, żeby polska armia była lepiej wyposażona, aby plany modernizacyjne zostały zrealizowane, aby wydatki na obronność faktycznie były zwiększane". - Planujemy to zrobić do 2030 roku, ale gdyby sytuacja gospodarcza pozwoliła na to, uważam, że powinniśmy powziąć wszystkie siły, aby podnieść te wydatki do 2,5 procent PKB do roku 2024 - zapowiedział.
Dura, odnosząc się do słów prezydenta, stwierdził, że "takie zapowiedzi obserwuje się od kilku lat".
- Jeśli Ministerstwo Obrony Narodowej nie ma niczego, czym może się pochwalić, to rozszerza zakres rzeczy, które zamierza zrobić. Nie które zrobiło, a które zamierza zrobić - zaznaczył. Uściślił jednocześnie, że "nie chodzi o ilość pieniędzy, tylko jak je wydawać".
- Żeby to wszystko było pod kontrolą, a my tej kontroli nie mamy. Fikcją jest to, co się mówi o cywilnej kontroli nad polską armią, bo tej kontroli nie ma żadnej - przekonywał.
- Minister Obrony Narodowej może robić, co chce, jak chce, gdzie chce i za ile chce. Wszelkie plany dotyczące tego, co ma się dziać w polskiej armii są niejawne albo tak naprawdę nie istnieją. Mamy ogromny problem - stwierdził gość TVN24.
Jak dodał, "wszystkie programy [modernizacji armii wdrażane jeszcze za czasów koalicji PO-PSL - przyp. red.] zostały zastopowane przez obecne MON". - To jest stopowane przez ostatnie trzy lata. To nie dotyczy tylko Marynarki Wojennej, ale także innych rodzajów sił zbrojnych - mówił. - W 2013 roku stworzono 14 programów modernizacyjnych, które razem miały odtworzyć nową siłę. Nikt tego nie wie, ale te 14 programów zostało przerwanych - podkreślał Dura.
"Czy czuję się bezpieczny? Jako specjalista: nie"
Pytany o wrażenia po środowej defiladzie, która przeszła przez Warszawę, gość TVN24 podkreślił, że była ogromna, "większa od tego, co zrobili Rosjanie 9 maja na Defiladzie Zwycięstwa".
- Ale czy ja czuję się bezpieczny? Jako specjalista powiem: nie czuję się bezpieczny - ocenił. - Na razie mamy tylko zapowiedzi, a to, co się działo [w kwestii modernizacji armii - przyp. red.] przez ostatnie trzy lata można by zamknąć na małej kartce papieru - dodał.
Jego zdaniem wojsko powinno mieć plan, z którego "można by było rozliczać poszczególne ekipy".
- Ludzie niewiadomego pochodzenia decydują o strategicznych rzeczach dla polskiej armii - ocenił Dura. Jako przykład wymienił fregaty Adelaide, których - jak podkreślił - nie było w programie modernizacji technicznej Polskich Sił Zbrojnych. - Mówiliśmy o tym, że będziemy tworzyć tarczę Polski, a kupiliśmy baterie Patriot: najnowocześniejsze na świecie, ale bez żadnego udziału polskiego przemysłu - zaznaczył.
"Chciałbym się dowiedzieć, co się zmieniło"
Komandor porucznik odniósł się w rozmowie także do podpisania przez prezydenta Donalda Trumpa w poniedziałek ustawy o budżecie Pentagonu, która przewiduje zwiększenie wydatków na siły zbrojne i zawiera poprawkę mówiącą o "wykonalności i zasadności stałego stacjonowania w Rzeczypospolitej Polskiej sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych".
- Czy celem naszego systemu bezpieczeństwa jest to, żeby był zabezpieczany przez sojuszników? - skomentował Dura. - My także powinniśmy mieć możliwość pomagania naszym sojusznikom, a nie tylko liczyć na to, że ktoś nas obroni - dodał.
- Tak naprawdę jedynym sukcesem tego, co wczoraj [podczas defilady z okazji Święta Wojska Polskiego - przyp. red.] było pokazane na niebie, były te amerykańskie raptory [amerykański myśliwiec Lockheed F-22 Raptor - red.], które pokazały, że Amerykanie w każdej chwili mogą nam pomóc - ocenił.
Według Dury jednak "pierwszy moment bezpieczeństwa powinniśmy zapewnić sobie sami". - Musimy wprowadzać nowe wozy piechoty, musimy upancernić polskie Rosomaki, musimy budować polski przemysł zbrojeniowy, żebyśmy mieli zaplecze techniczne na wykorzystanie polskich sił zbrojnych - wyliczał.
- Tego na razie nie ma, są tylko zapowiedzi. Minęły trzy lata i chciałbym się dowiedzieć, co się zmieniło - dodał.
"To jest ta sama ekipa"
Zapytany, czy Mariusz Błaszczak, który jakiś czas temu zastąpił Antoniego Macierewicza na fotelu ministra obrony narodowej, to nadzieja na pozytywne zmiany dla armii, Dura odpowiedział krótko: - To jest ta sama ekipa.
- Dziwię się, że rozpatrujemy pracę MON pod względem tego, kto nim kieruje. Tutaj nie można powiedzieć, że przyszedł minister Błaszczak i coś się zmieniło, bo nic się nie zmieniło - podsumował.
Autor: akw//now / Źródło: tvn24