W Sandomierzu urosła legenda o "piratach" plądrujących domy w dotkniętych powodzią dzielnicach. "Już pierwszej nocy dali o sobie znać szabrownicy. Podpływają pontonami, wybijają szyby i kradną" - relacjonował na potrzeby jednego z ogólnopolskich tygodników właściciel agencji ochrony z Sandomierza. Dziś mówi: - Nie wiem czy byli to szabrownicy, widziałem tylko ponton...
- Było tak: Całą noc pilnowaliśmy łódki, wespół z Heniem - opowiada Stanisław W., rencista z Wilkowa w Lubelskiem, który dorabia chroniąc mienie prywatne. - W oknie, na piętrze, bo woda parter zajęła.
- Od okna odeszliśmy tylko na moment. Poszukać zapałek. Palić się chciało, bo głodni byliśmy, a papieros głód oszuka - dodaje Henryk T. - Nie było nas może dwie minuty. Złodziejom starczyło, by uciec z łódką.
Kradzież zgłosili na policję.
- Przyjęliśmy zgłoszenie i rozpoczęliśmy dochodzenie - informuje podinsp. Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Sprawa wyjaśniła się szybko. Mężczyźni byli pod wpływem alkoholu, a łódka sama odpłynęła. Znaleźliśmy ją następnego dnia.
W Wilkowie wszyscy mówią o szabrownikach, którzy pod osłoną nocy plądrują niezabezpieczone domy.
- Sąsiadów okradli. Z biżuterii, którą trzymali na piętrze - opowiada Teresa S., rolniczka.
- Słyszałem o kilku włamaniach. Podpływają skradzioną łodzią, której Henryk ze Stanisławem pilnowali - mówi Łukasz K., mieszkaniec Wilkowa.
"Plądrują"
O włamaniach w Czechowicach-Dziedzicach pisały "Gazeta Wyborcza" i "Fakt": "Puszczają nasączone do granic możliwości wały powodziowe, a tracącym niekiedy cały dobytek życia ludziom puszczają również nerwy. Tym bardziej, że ich gospodarstwa próbują plądrować szabrownicy".
Tytuł bielskiego wydania Gazety Wyborczej: "Szabrownicy pływają między domami i okradają powodzian".
Jednak rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bielsku-Białej Roman Waluś, zaprzecza: - Na terenach zalanych, ze szczególnym uwzględnieniem Czechowic-Dziedzic, Jasienic i Kobiernic nie odnotowaliśmy żadnego przypadku włamania i próby włamania - mówi nam.
O kradzieżach mówi się także w Świniarach (Mazowieckie). Przestępców nikt jednak nie widział.
- Nie odnotowaliśmy prób włamań - informuje Piotr Jeleniewicz z Komendy Miejskiej Policji w Płocku.
"Kontrolują"
O szabrownikach i agencjach ochrony z Sandomierza opowiadał "Newsweekowi" Rafał Gospodarczyk, właściciel jednej z agencji ochrony: "Kontrolujemy domy swoich klientów, bo już pierwszej nocy dali o sobie znać szabrownicy. Nie ma prądu, alarmy nie działają, więc podpływają pontonami, wybijają szyby i kradną".
O kolejnych włamaniach mówią też sami Sandomierzanie:
- Słyszałem, że dwie ulice stąd złodzieje wynieśli komputer i telefony komórkowe - mówi Zdzisław K., z podtopionej dzielnicy Sandomierza.
- Jak można tak żerować na cudzym nieszczęściu? Było tu wiele kradzieży. To nie ludzie, to piraci! - dodaje Krystyna Nowak, sandomierzanka.
- Proszę zauważyć jak ludzie mówią o kradzieżach. Że przydarzyły się komuś a nie im, że słyszeli, ale jednocześnie nikt nie widział - tłumaczy Katarzyna Grzybowska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Sandomierzu. - Do dziś nie otrzymaliśmy ani jednego zawiadomienia o kradzieży z terenów bezpośrednio dotkniętych powodzią.
"Kradną mniej"
Jak wynika ze statystyk Komendy Głównej Policji, liczba wszystkich włamań w maju była mniejsza niż w kwietniu (a więc w miesiącu poprzedzającym powódź).
W Lubelskiem w kwietniu wszczęto 466 postępowań karnych w sprawach o włamania podczas gdy w maju 458. W Podkarpackiem w kwietniu wszczęto 300 postępowań, w maju - 262.
Liczba zawiadomień o włamaniach była w maju mniejsza we wszystkich województwach, oprócz mazowieckiego.
Kto więc i po co tworzy legendę szabrowników, ogołacających dobytki na terenach dotkniętych powodzią?
Rozmawiamy z Rafałem Gospodarczykiem, właścicielem agencji ochrony, do którego dotarł "Newsweek". Gospodarczyk powtarza to co mówił "Newsweekowi": - Jesteśmy jedyną agencją ochrony w Sandomierzu dysponującą własną łodzią motorową. Kontrolujemy ok. 100 posesji - mówi. - Z szabrownikami spotkaliśmy się już pierwszego dnia. Podpływali do domów pontonami, wybijali szyby, szukali tego co ocalało, np. złota, pieniędzy - wylicza Gospodarczyk.
- Czy dotarł pan do szabrowników? Czy złapał ich na gorącym uczynku? - pytam.
- Rzeczywiście nie udało się dotrzeć do szabrowników. Widzieliśmy z daleka ponton i powybijane szyby - odpowiada Gospodarek.
- Może to byli sąsiedzi, którzy sprawdzali co ocalało?
- Nie mamy potwierdzonych informacji. Wydaje mi się, że byli to szabrownicy. Policja wylegitymowała kilka osób, okazało się, że byli to sąsiedzi - mówi.
Psychoza
Tadeusz Pachnik jest właścicielem konkurencyjnej agencji. Chroni domy w Sandomierzu i Tarnobrzegu. O szabrownikach mówić nie chce. Mówi o inwestycjach i poczuciu bezpieczeństwa, które gwarantuje swoim klientom.
- Domy są pozostawione same sobie. Alarmy nie działają. Pożyczyliśmy łódź, by kontrolować posesje naszych klientów. Kupiliśmy też ośmiometrową drabinę, by dostać się na poddasza domów znajdujących się pod wodą - wylicza Pachnik.
- Z cmentarza w Wilkowie wypłynęły trumny. Jednej do dziś nie znaleziono - informuje Henryk Kuś, szef tamtejszej Straży Pożarnej.
- Pewien mieszkaniec Sandomierza zbudował dwie budy dla psów - opowiada Marcin Nowak, mieszkaniec Sandomierza. - Przyszła woda i porwała mu te budy. Z następną falą przypłynęła do niego zupełnie inna buda należąca do kogoś innego.
"Agencje ochrony zdobywają nowych klientów stosując niekiedy wymyślne metody. Na przykład wmawiają przyszłym klientom, że ich usługi są niezbędne, a po okolicy grasują bandyci". pracownik agencji ochrony
- Policjanci zabezpieczali dotknięte powodzią tereny w dzień i w nocy. Korzystali ze wszystkich środków technicznych - informuje Krzysztof Hajda z Komendy Głównej Policji. - Ciężej niż ze złodziejami walczy się jednak z plotką. Atmosfera w Sandomierzu przypomina psychozę w Zielonej Górze, gdy z dwóch niezwiązanych ze sobą zabójstw wykreowano seryjnego mordercę.
Plotka
Z nieoficjalnej rozmowy z pracownikiem jednej z firm ochroniarskich: "Agencje ochrony zdobywają nowych klientów stosując niekiedy wymyślne metody. Na przykład wmawiają przyszłym klientom, że ich usługi są niezbędne, a po okolicy grasują bandyci".
- Ludzie generalnie przesadzają. Jak mi woda podmyje chatę, to powiem, że woda zalała mnie po szyję. Niecodzienne sytuacje sprzyjają pojawianiu się plotek - tłumaczy dr Tomasz Łysakowski, socjolog. - Plotka jest medialna, przyciąga uwagę. Powodzianie chcą naszej atencji, chcą być postrzegani w kategorii ofiar, dlatego czasem mijają się z prawdą.
Maciej Wasielewski/ ola/k
Jak pomóc powodzianom www.tvn24.pl/pomoc
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24