- Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować udowodnić swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na które nie ma dowodów - mówił w "Piaskiem po oczach" Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji ds. Badania Wypadków Lotniczych. Jak dodał, gdyby jego zespół miał wątpliwości w sprawie katastrofy, to sięgnąłby po opinie innych ekspertów.
Maciej Lasek ocenił, że w grupie osób, które nie wiedzą czyim ustaleniom ws. katastrofy smoleńskiej mają ufać, jest bardzo dużo tych, którzy "są zmęczeni tematem Smoleńska". - Ich już nie interesuje, kto ma rację - powiedział i dodał, że "od kilku lat są atakowani coraz bardziej absurdalnymi teoriami."
Lasek powiedział, że w ostatnich tygodniach zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza "serwuje nam coraz to nowsze teorie." - Każda inna od poprzedniej. Jeżeli któraś jest dementowana, to zaraz powstaje nowa - tłumaczył. Szef rządowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej stwierdził także, że jego zespół odniósł już "dosyć duży, spektakularny sukces." - Spadła liczba osób, które wierzą w zamach - argumentował.
Lasek: brzoza została złamana 10 kwietnia
Ekspert odniósł się także do ostatnich teorii zaprezentowanych podczas II konferencji smoleńskiej. Jeden z ekspertów zespołu Macierewicza, prof. Chris Cieszewski przekonywał na podstawie zdjęć satelitarnych, że brzoza w Smoleńsku, o którą - jak wynika z raportu Millera - zahaczył tupolew, była złamana przed 10 kwietnia. - Żadne dowody, na których pracowała komisja, nie potwierdzają takiej hipotezy - stwierdził gość "Piaskiem po oczach" i zaznaczył, że ekspertyza prof. Cieszewskiego go nie przekonała. - Pan profesor, który zajmuje się biometrią drzew, na pewno nie zajmował się badaniem wypadków lotniczych - podkreślał. - Gdyby do badania wypadków lotniczych wystarczyła analiza zdjęć satelitarnych, nie trzeba byłoby jeździć na miejsce wypadku - stwierdził Lasek.
- Nasi biegli określili, ze brzoza została złamana 10 kwietnia - podkreślił. Jak tłumaczył, są na to dowody m.in. w postaci zapisu z rejestratora rozmów, gdzie jest nagrany odgłos uderzenia czy zapis z rejestratora parametrów lotu. Świadczy o tym także położenie samolotu względem ziemi.
"Nie mamy wątpliwości"
Szef Państwowej Komisji ds. Badania Wypadków Lotniczych podkreślał także, że gdyby jego zespół miał jakiekolwiek wątpliwości, "co do tego, że samolot przeleciał wyżej, nie zderzył się z brzozą, były inne czynniki", to zwróciłby się o pomoc także do innych ekspertów.
- Zawsze, jeśli pojawią się nowe fakty, to można wznowić pracę - mówił i dodał, że póki co, nie pojawiły się żadne dowody.
- Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować udowodnić swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na które nie ma dowodów - powiedział Lasek.
Gość "Piaskiem po oczach" mówił także, że on sam nie ma żadnych wątpliwości, co do tego, że w Smoleńsku doszło do katastrofy lotniczej, a nie zamachu od momentu, w którym specjaliści przeanalizowali zapisy rejestratorów parametrów lotu i rozmów. - W momencie, jak przygotowywaliśmy raport, nie mieliśmy już wątpliwości, że mogą być inne czynniki, które mogły wpłynąć na tę katastrofę - podkreślał.
Autor: db/tr / Źródło: tvn24