Lech Kaczyński definitywnie leci na szczyt UE w Brukseli, a podczas obrad planuje zająć miejsce obok Donalda Tuska. - Prezydencja francuska raczej pozwoli usiąść prezydentowi, zwłaszcza że jego przyjazd wraz z premierem to normalna rzecz - przekonywał.
- Nie ma wątpliwości, na szczycie Unii Europejskiej będziemy z Donaldem Tuskiem siedzieć obok siebie - deklarował na konferencji prasowej Lech Kaczyński. Fakt, że jego nazwisko nie znajduje się na ustalonej przez rząd liście członków polskiej delegacji - a każdemu krajowi przysługują tylko dwa miejsca - go nie martwi.
- Kolejne krzesło to nie wiem, czy będzie. Sądzę, że prezydencja francuska raczej pozwoli usiąść prezydentowi, szczególnie że to, iż przyjeżdżają prezydent i premier jakiegoś kraju jest rzeczą normalną i w tym nie ma nic dziwnego - przekonywał.
Prezydent: to premier kwestionuje moje prawa
Według głowy państwa w toczonym od tygodniu ostrym sporze z rządem to on ma rację, bo "przepisy wyraźnie mówią, że władzę wykonawczą sprawują prezydent i rada ministrów, ale to prezydent reprezentuje Polskę w stosunkach zewnętrznych". - Istota konfliktu polega na tym, że premier kwestionuje moje prawo do wyjazdu do Brukseli - tłumaczył.
Lech Kaczyński zapewnił przy tym o swojej gotowości do współdziałania z premierem, która, jak przyznał, jest obowiązkiem obu stron. Zapowiedział też, że jeśli Donald Tusk chce jechać z nim na posiedzenie NATO, to nie ma nic przeciwko temu. - To samo dotyczy ONZ, gdzie gotów jestem spokojnie w przyszłym roku ustąpić panu premierowi. Proszę bardzo, z góry ustępuję - deklarował prezydent.
kaw
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP/Leszek Szymański