Dwa kilometry pieszo musieli pokonać sanitariusze w drodze do cierpiącego pacjenta. Karetka, którą jechali medycy, utknęła na drodze w Brudzawkach (gm. Książki). Wydobyć ją musieli strażacy. Historię opisała "Gazeta Pomorska".
W nocy z niedzieli na poniedziałek pomocy lekarzy potrzebował około 7-letni chłopiec. Jadąca do niego karetka, po godz. 21 utknęła jednak w zaspie na polnej drodze w Brudzawkach. Nie mogła wyrwać się ze śnieżnej przeszkody. Medycy na własnych nogach musieli iść 2 kilometry, do domu, w którym czekał ranny chłopiec.
Z pomocą mieszkańców
Karetkę z zaspy uwolnić próbowali okoliczni mieszkańcy. Bez skutku. Udało się to dopiero, gdy na miejsce przyjechali strażacy. Wyciągniętej ze śniegu karetce udało się dojechać do posesji. I zabrać dziecko, które musiało zostać przewiezione do szpitala w Grudziądzu.
- Karetki nie są autami terenowymi i kłopoty z dojazdem zdarzają się w całym powiecie, gdy na przykład po opadach śniegu polne drogi stają się nieprzejezdne - przyznaje Grzegorz Sagan z Nowego Szpitala w Wąbrzeźnie.
Osoby, które wzywają pomoc nie tylko powinny podawać swój adres, ale także poinformować w jaki sposób najłatwiej do nich dojechać. - Bo kierowca karetki wybiera zawsze drogę najkrótszą, która wcale nie musi okazać się najszybszą i najdogodniejszą - Grzegorz Sagan.
Autor: adsz / Źródło: Gazeta Pomorska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24