- Nie ma powodów, by wyciągać jakiekolwiek konsekwencje w stosunku do ministra Mariusza Handzlika - mówi prezydent Lech Kaczyński. To odpowiedź głowy państwa na opublikowane przez IPN informacje, jakoby podsekretarz stanu był zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik TW "Piotr".
"O wszystkim wiedziałem"
- Byłem poinformowany o wszystkim - mówił prezydent pytany o tę sprawę przez dziennikarzy. W jego ocenie, Handzlik postąpił uczciwie.
Lech Kaczyński zaznaczył, że w przypadku Handzlika było inaczej niż w sprawie b. ministra w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Krawczyka - bo, jak podkreślił prezydent, tym razem on o wszystkim wiedział.
"Nie ma powodów do wyciągnięcia konsekwencji"
Prezydent zapowiedział, że jeszcze raz przejrzy dokumenty dotyczące Handzlika. Ale - jak dodał - "na chwilę obecną" nie widzi powodu do wyciągania konsekwencji.
Zwrócił także uwagę, że Handzlik natychmiast poddał się autolustracji. W ocenie L. Kaczyńskiego nie ma jednak najmniejszego powodu, by uznać ministra za kłamcę lustracyjnego.
Nagabywany jako młody człowiek
Ja jeszcze raz na te papiery spojrzę lk
Prezydent zaznaczył, że jeżeli w sprawie swego ministra pozna nowe fakty, to "będą nowe konsekwencje"
W wydanym w czwartek oświadczeniu Handzlik napisał, że nie pracował w organach bezpieczeństwa PRL, nie pełnił w nich służby, ani nie był świadomym i tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa.
Byłem poinformowany o wszystkim. Nie ma powodów, by wyciągać jakiekolwiek konsekwencje w stosunku do ministra Mariusz Handzlika lk
Jednozdaniowe oświadczenie
Jak napisał, lekkomyślnie zgodził się napisać jednozdaniowe oświadczenie, że jeszcze spotka się z tą osobą, które podpisał swoim imieniem z bierzmowania - Piotr. Osoba ta - tłumaczy Handzlik - skontaktowała się z nim jeszcze raz w 1988 r. ale również wtedy kategorycznie odmówił jakichkolwiek kontaktów.
Handzlik zapewnił, że o swoich kontaktach ze służbami specjalnymi PRL poinformował prezydenta. Zapowiedział też złożenie wyjaśnień w IPN oraz poddanie się autolustracji.
Podobna sytuacja i dymisja
Poprzednik Handzlika na stanowisku ministra w Kancelarii Prezydenta odpowiedzialnego za politykę międzynarodową, Andrzej Krawczyk, odszedł z pracy w kancelarii w lutym 2007 r. po tym, gdy prezydentowi przekazano informację, że w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW.
W marcu 2007 r. Krawczyka oczyszczono z zarzutu współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Nie wrócił jednak do pracy w prezydenckiej kancelarii.
Krawczyk został później kandydatem na ambasadora na Słowacji, ale jego nominacji sprzeciwiał się przez dłuższy czas prezydent. Powodem było - jak mówił sam Lech Kaczyński - to, że Krawczyk nie poinformował go "o istotnych fragmentach życiorysu". Ostatecznie jesienią 2008 r. prezydent zgodził się, by Krawczyk objął placówkę w Bratysławie.
Źródło: PAP