Prowadzone jest śledztwo przeciwko pułkownikowi rezerwy Krzysztofowi G. podejrzanemu o przekroczenie swoich uprawnień w związku z niewłaściwym przetwarzaniem i posiadaniem informacji niejawnych o istotnym znaczeniu dla bezpieczeństwa Polski - poinformowała w komunikacie Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Zarzuty to efekt tak zwanej afery mailowej z czasów rządów PiS.
Zawiadomienia w tej sprawie złożyli w 2022 roku posłowie ówczesnej opozycji Cezary Tomczyk i Adam Szłapka, a prokuratura, która była jeszcze rządzona przez Zbigniewa Ziobrę, zdecydowała się na podjęcie działań. Było to pierwsze oficjalne potwierdzenie przez instytucję państwową, że publikowane w sieci, wykradzione maile byłego szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, są prawdziwe.
"W toku prowadzonego postępowania ustalono, iż do ewentualnego popełnienia przestępstwa przez płk. Krzysztofa G., polegającego na niezgodnym z przepisami prawa przetwarzaniem informacji niejawnych miało dojść w okresie, kiedy pełnił obowiązki służbowe w związku ze skierowaniem go do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jako instytucji cywilnej do pełnienia służby wojskowej w trybie ustawy o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych i wydanego na jej podstawie rozporządzenia Rady Ministrów" - poinformowano w komunikacie prokuratury.
Ustalenia w śledztwie przeciw Krzysztofowi G.
W dniu 18 października 2022 roku w internecie ujawniono, że płk Krzysztof G. w dniu 21 maja 2020 roku przesłał ówczesnemu Szefowi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michałowi Dworczykowi maila zawierającego niejawne dane NATO, które dotyczyły stanu zapasów amunicji czołgowej polskiej armii. Zrobił to, wykorzystując niezabezpieczone i nieszyfrowane środki komunikacji. Następnie po włamaniu się przez nieustalone osoby na skrzynkę pocztową Michała Dworczyka, informacje zawarte w mailu zostały ujawnione na stronie internetowej, publikującej wiadomości ze skrzynki Dworczyka.
W wyniku kontynuacji śledztwa dokonano przeszukania lokalu mieszkalnego użytkowanego przez Krzysztofa G. Pozwoliło to ujawnić w jego toku m.in. telefony, laptopy, komputery, płyty CD, pendrive'y, notesy, a także zeszyty z zapiskami i dokumenty o tematyce wojskowej. Jak zaznacza prokuratura w komunikacie, "w tym również z widocznymi oznaczeniami właściwymi dla dokumentów niejawnych".
"W toku śledztwa zabezpieczono zawartość skrzynek mailowych prywatnych i służbowych użytkowanych przez Krzysztofa G. Kontynuując śledztwo dokonano oględzin wszystkich zabezpieczonych w toku przeszukania dokumentów i elektronicznych nośników informacji oraz dokonano oględzin zawartości zabezpieczonych skrzynek poczty elektronicznej użytkowanej przez płk. rez. Krzysztofa G." - czytamy.
Zaznaczono także, że w sprawie "zasięgnięto opinii Służby Kontrwywiadu Wojskowego w celu przeprowadzenia badania ujawnionych dokumentów, oceny ich zawartości pod kątem występowania informacji o charakterze niejawnym oraz wydania opinii i stwierdzenia czy treści zawarte w materiałach zawierają informacje niejawne".
Spośród zbadanych do chwili obecnej dokumentów SKW wskazały, że w zakresie części z badanych dokumentów, wymagana jest dalsza ich weryfikacja u ich wytwórców. Ma to na celu celu potwierdzenia lub wykluczenia ich niejawnego charakteru. "Wobec powyższego zwrócono się do wskazanych przez SKW w opiniach wytwórców dokumentów celem dalszej weryfikacji niejawnego charakteru zabezpieczonej dokumentacji" - dodano.
Na podstawie tych ustaleń, prokuratura wydała w dniu 8 listopada ubiegłego roku postanowienie o przedstawieniu Krzysztofowi G. zarzutu popełnienia czynu "z art. 231 § 1 k.k. i art. 276 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 12 § 1 k.k.". Pierwszy z nich dotyczy funkcjonariusza publicznego, który "przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego" i podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Drugi natomiast brzmi: "Kto niszczy, uszkadza, czyni bezużytecznym, ukrywa lub usuwa dokument, którym nie ma prawa wyłącznie rozporządzać, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Przesłuchany w ubiegłym roku w charakterze podejrzanego Krzysztof G. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył obszerne wyjaśnienia.
Powiązania Krzysztofa G. z poprzednim rządem
G. przebywał od 2011 roku na żołnierskiej emeryturze, jednak gdy w 2015 roku ministrem obrony narodowej został Antoni Macierewicz, powrócił i objął funkcję szefa Zarządu Organizacji i Uzupełnień w Sztabie Generalnym. Jak przekazała w ubiegłym roku tvn24.pl osoba związana z resortem obrony narodowej, na emeryturze Krzysztof G. miał angażować się w funkcjonowanie fundacji założonej przez współpracowników Macierewicza - Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.
Już w Sztabie Generalnym - po błyskawicznym awansie do stopnia pułkownika - G. zakończył swoją karierę kilka miesięcy później. Stało się to po tym, jak dziennikarze "Gazety Wyborczej" ujawnili jego antyukraińskie i antysemickie wypowiedzi
Pod swoje skrzydła wziął go Michał Dworczyk, który z funkcji wiceministra obrony narodowej awansował wtedy na szefa kancelarii premiera. Tworzył on wtedy w KPRM departament analiz obronnych, który komentatorzy szybko określili jako "mały MON". Podkreślano w taki sposób ambicje Dworczyka, by zostać szefem tego resortu. Zatrudniony w tej komórce Krzysztof G. zajmował się dostarczaniem analiz i bieżących informacji z MON-u.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP