Zrobimy wszystko, żeby to się skończyło zminimalizowaniem strat. Dobrego wyjścia nie ma, są złe i mniej złe. Trzeba pracować nad tymi mniej złymi - komentował w internetowej części programu "Jeden na jeden" kontrowersje wokół nowelizacji ustawy o IPN Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego.
Senat poparł w czwartek w nocy bez poprawek nowelizację ustawy o IPN, która wprowadza kary grzywny lub więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi lub państwu odpowiedzialności między innymi za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką.
W internetowej części programu "Jeden na jeden" w tvn24.pl wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin podkreślił, że polski interes wymaga powściągliwości.
- Ja i wszyscy politycy obozu rządowego zrobimy wszystko, żeby to się skończyło zminimalizowaniem strat. Straty są - nie zaprzeczam temu. Dobrego wyjścia nie ma, są złe i mniej złe. Trzeba pracować nad tymi mniej złymi - stwierdził Gowin.
"Cały ten spór uwikłany jest w kontekst wewnętrzny"
- Okres kampanii wyborczej, a de facto taka w tej chwili trwa w Izraelu, to jest czas, w którym politykom trudno niuansować racje - mówił Gowin. - To jest raczej czas bicia w tarabany, bicia w wielkie bębny. Mam świadomość, że również po stronie polskiej, tak samo po stronie polskiej, jak i po stronie izraelskiej, cały ten spór uwikłany jest w kontekst wewnętrzny - ocenił.
"Dlaczego dyskusja o faktach historycznych ma się toczyć w asyście prokuratury i sądu? Dlaczego ofiary i świadkowie Zagłady mają ważyć słowa, by nie podpaść organom ścigania, i czy będzie odtąd czynem karalnym świadectwo ocalałego Żyda, który 'bał się Polaków'? Dlaczego mamy spierać się nie na argumenty, lecz na paragrafy? Czy byłby to, zważmy, zakaz symetryczny do zakazu kłamstwa oświęcimskiego? I skąd taryfa ulgowa dla wybranych zawodów – dlaczego za 'antypolskie' opinie nie będą ścigani jedynie uczeni i artyści? A dziennikarze? A nauczyciele? Gdzie ma leżeć granica między tolerowaną nauką i sztuką a karalną publicystyką i kto ustalałby 'fakty', którym nie wolno się sprzeciwić?" - czytamy w liście.
- W tej ustawie nie ma najmniejszych zagrożeń, że ocalały z Holokaustu, czy ktoś, kto przytacza fakty, może być postawiony przed sądem. Trzeba pamiętać, że decyzja w każdym przypadku należy do niezależnego sądu - skomentował treść listu Gowin. Podkreślił, że w "sformułowaniu ustawy jest wyraźnie mowa o tym, że jeżeli ktoś wbrew faktom oskarża naród bądź państwo polskie", to wtedy może być pociągnięty do odpowiedzialności.
Zdaniem Gowina mówienie, że ustawa może być formą cenzury badań naukowych, jest nadinterpretacją tej ustawy. - Chodzi o sprawę zasadniczą, czyli to, czy dyskusję na temat Holokaustu powinny być poddane pewnej kontroli prawnej i ewentualnej sankcji karnej. To jest dyskusja o kłamstwie oświęcimskim. W wielu krajach z Izraelem na czele - z w pełni uzasadnionych powodów - kłamstwo oświęcimskie jest penalizowane - ocenił Gowin. ZOBACZ CAŁĄ INTERNETOWĄ CZĘŚĆ PROGRAMU "JEDEN NA JEDEN":
Autor: tmw//kg / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24