Matka dziewięciorga dzieci w proteście przeciwko bezczynności policji rozpoczęła strajk głodowy... na komendzie policji w Świnoujsciu. Jak twierdzi, jest od lat poniżana i bita przez męża, a policja choć wie o tragicznym położeniu jej i dzieci, nie reaguje. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że zdesperowana kobieta jest na co dzień pełnomocnikiem burmistrza Wolina ds społecznych.
Desperackie wołanie o pomoc. Pani Małgorzata ze Świnoujścia we wtorek rano w towarzystwie znajomych i dziennikarzy pojawiła się w komendzie policji. Cel? Protest głodowy przeciwko - jej zdaniem - bierności miejscowych policjantów.
- Ta głodówka będzie naprawdę długa... dopóki po prostu nie zostanę normalne potraktowana - mówi pani Małgorzata Kruszniak, protestująca przeciwko przemocy w domu i bezradności policji.
Pomaga innym, woła o pomoc
Jeśli spojrzeć na życie zawodowe pani Małgorzaty, to wołanie o pomoc jest dość zaskakujące. Sama bowiem jest pełnomocnikiem burmistrza Wolina ds. społecznych. Pomaga potrzebującym, ale w życiu prywatnym sama potrzebuje pomocy.
Wychowuje dziewięcioro dzieci. Jak przekonuje - od lat mąż znęca się nad nią psychicznie i fizycznie. Rodzina od 4 lat ma tzw. niebieską kartę. Jednak zdaniem pani Małgorzaty pomocy ze strony policji praktycznie nie ma.
- Mąż z nożem lata, mąż odgraża się, że mnie zabije... mnóstwo spraw w sądzie, a ja czekam, aż mnie zabije - mówi.
Bełkotliwe tłumaczenie
Odwiedziliśmy dziś kamienicę, gdzie mieszka pani Małgorzata. W czasie, gdy ona protestowała w budynku policji, jej męża nie było w mieszkaniu. Był za to piętro wyżej. Leżał na schodach kompletnie pijany.
- Można powiedzieć, że wypity jestem... nie... bójek żadnych nie ma... poważnie - zapewnia bełkoczący mężczyzna. Zapytany o to, czy bije żonę, mówi: "Nigdy w życiu. Dajcie mi spokój, co ja robię to robię".
Eksmisja w zawieszeniu
Nad mężczyzną ciąży wyrok eksmisyjny. Ale ze względu na brak lokalu zastępczego wciąż przebywa w ich wspólnym mieszkaniu. Nie posiada też żadnego źródła dochodu. - On po parku chodzi, wszędzie... na ulicy wykrzykuje za nią. Wyzywa ją od najgorszych - mówi znajoma pani Małgorzaty.
Interwencje policji, gdy dochodzi do przemocy są częste. Ale - jak twierdzi pani Małgorzata - kończą się jedynie słownym upomnieniem. Teraz postanowiła głośno sprzeciwić się tej sytuacji i domagała się rozmowy z komendantem. - Co mam zrobić, gdzie mam pójść. Policja przyjeżdża, męża wyprowadzi, mąż wraca i jest to samo - mówi kobieta.
To nie bierność czy ignorancja, ale działanie w ramach prawa - odpowiadają policjanci. Przekonują też, że przyjeżdżają na każde wezwanie. - Pani za każdym razem myśli, że jeśli przyjdzie osoba nietrzeźwa, to my za każdym razem będziemy zabierać w celu wytrzeźwienia mężczyznę, ale niestety... taka osoba musi spełnić przesłanki i jeśli ich nie spełnia, to nie możemy jej zabrać - mówi Dorota Małysa z policji w Świnoujściu. - Musi stanowić zagrożenie dla innych osób lub siać zgorszenie w miejscu publicznym - dodaje.
Czekanie zakończone w szpitalu
- Będę czekać aż komendant przyjdzie - powiedziała na komisariacie pani Małgorzata i zapewniła, że jeśli ten protest nie przyniesie skutku, będzie protestować przed komendą wojewódzką.
Ostatecznie do spotkania z komendantem nie doszło, bo popołudniu w trakcie protestu kobieta zasłabła i została odwieziona do szpitala.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24