Szef Libertasu, Declan Ganley, postanowił zdobyć przychylność Tadeusza Rydzyka przez wsparcie dla jego toruńskiej geotermii - informuje tygodnik "Wprost". Ojciec Rydzyk najprawdopodobniej nie przystał jednak na oferowany przez Ganleya układ, gdyż przez dłuższy czas nie udzielił odpowiedzi na jego propozycję.
Dziennkarze "Wprost" informacje o polityczno-biznesowej propozycji Ganleya potwierdzili w źródłach związanych zarówno z Libertasem, jak i z Radiem Maryja. Według tygodnika, Irlandczyk nie spotkał się osobiście z redemptorystą, ale z biskupem drohiczyńskim Antonim Dydyczem, który ma bliskie kontakty z szefem Radia Maryja.
Helikopter przed kurią
Do spotkania między biskupem a milionerem doszło w Drohiczynie trzy tygodnie temu. Irlandczyk miał przekazać biskupowi Dydyczowi następującą propozycję: "jeśli Radio Maryja udzieli poparcia w wyborach do Parlamentu Europejskiego, to jestem gotów zainwestować pieniądze niezbędne do dokończenia prac wiertniczych przy poszukiwaniu wód geotermalnych".
Ganley po spotkaniu miał opuścić miasto helikopterem, który czekał na niego przed budynkiem drohiczyńskiej kurii.
Odrzucił miliony dolarów
Osoba z otoczenia Ganleya, do której dotarł "Wprost" stwierdziła, że w grę wchodziły miliony dolarów. – Na pewno chodziło o więcej niż dwa miliony. Żeby było jasne, to nie miała być żadna darowizna. Ganley chciał wejść w to jako normalny inwestor. Możliwości jest wiele: joint venture, odkupienie części udziałów, podwyższenie kapitału – mówił tygodnikowi związany z milionerem informator.
Ojciec Tadeusz Rydzyk prawdopodobnie nie skorzysta z propozycji Ganleya. – Teoretycznie sprawa jest otwarta, bo Ganley nie dostał jeszcze żadnej odpowiedzi. W Kościele wiadomo jednak, że cisza i brak reakcji oznaczają "nie" – wyjaśniła w rozmowie z "Wprost" osoba związana z Radiem Maryja.
Źródło: wprost.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24