Rząd PiS też chciał wprowadzić dopłaty do automatów i gier i też zniknęły one w niejasnych okolicznościach. Ówczesna minister finansów Zyta Gilowska w rozmowie z tvn24.pl zarzeka się, że nie pamięta, jak obszerny projekt jej resortu został zredukowany do jednej strony, która ostatecznie trafiła do Sejmu.
Pojawiają się i zanikają, zwykle w niejasnych okolicznościach. Dopłaty do gier i zakładów wzajemnych, które mogą przynieść wielomilionowe zyski (CBA wyliczyła je ostatnio na ponad 460 mln rocznie) skarbowi państwa i równie wielkie straty biznesmenom działającym w branży, próbowano wprowadzić do ustawy hazardowej kilkakrotnie. Jedna z takich prób miała miejsce za rządów PiS.
Dopłaty pojawiają się na posiedzeniu rządu...
15 maja 2007 roku na posiedzeniu rządu pojawił się projekt noweli autorstwa Ministerstwa Finansów. Spory: liczył 31 stron i oprócz ustawy o grach i zakładach wzajemnych wprowadzał także zmiany do ustawy o kontroli skarbowej, o Służbie Celnej, oraz do Prawa bankowego, Kodeksu karnego skarbowego oraz Prawa telekomunikacyjnego.
Dopłaty zostały ujęte w artykule 47a. Projekt zakładał obciążenie gier liczbowych i audiotele dopłatą rzędu 25 procent, a loterii pieniężnych, bingo, gier w karty, kości, na automatach i w zakładach wzajemnych – stawką 10 procent. PRZECZYTAJ PROJEKT
... i znikają w Sejmie
Jednak sześć dni później do Sejmu trafia zupełnie inny projekt. Z 31 stron została jedna, a na niej dwa artykuły. Pierwszy obciążał automaty o niskich wygranych miesięcznym ryczałtem w wysokości 180 euro od maszyny, a drugi stanowił, że ustawa wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2008 r.
Zapytaliśmy ówczesną minister finansów Zytę Gilowską, jak to się stało, że z projektu jej resortu w ciągu niespełna tygodnia nic nie zostało. - Nie pamiętam. Do widzenia – stwierdziła była wicepremier i odłożyła słuchawkę. PRZECZYTAJ USTAWĘ
Lobbyści a ustawa
W rozmowie z „Polską” Gilowska jednak prace nad ustawą sobie przypomina. Pieniądze uzyskane z dopłat – według ówczesnych szacunków miliard złotych w ciągu czterech lat - miały iść na organizację dopiero co przyznanego Polsce i Ukrainie Euro 2012. Jak mówi gazecie, natychmiast pojawili się lobbyści. Jako argumenty przeciw dopłatom wysuwali konieczność dopasowania ich do przepisów europejskich oraz próbowali opóźnić prace dopominając się o uregulowania zasad hazardu w internecie.
Pamięć byłej minister kończy się jednak na pracach w jej resorcie, sejmowych losów, jak mówi, nie kojarzy. - Nie jestem pewna, czy był w pakiecie ustaw wysłanych do parlamentu przez rząd Kaczyńskiego jeszcze raz, już po wyborach, by ułatwić pracę następcom – mówi „Polsce”.
Projekt pod dyktando totalizatora?
Z kolei według publikacji „Pulsu Biznesu” sprzed dwóch lat, za wprowadzeniem opłat lobbował Totalizator Sportowy. Wg. gazety, Jarosław Kaczyński miał nawet wyznaczyć Przemysława Gosiewskiego do pilnowania, żeby projekt był zgodny z postulatami Totalizatora.
Były szef komitetu stałego rady ministrów przesłał specjalne oświadczenie, w którym zapewnia, że Komitet, którego był przewodniczącym, nigdy nie rozpatrywał projektu "nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych, w którym był przepis dotyczący tzw. dopłat do gier nie objętych monopolem państwa ".
Gosiewski: bo pozwę
Rząd - pisze b. wicepremier - przyjął projekt nowelizacji 15 maja 2007 r., a następnie 21 maja został on przekazany do Sejmu; we wrześniu 2007 r. Sejm uchwalił nowelizację zakładającą podwyżkę podatku od gier na automatach o niskich wygranych; Senat przyjął ją bez poprawek 14 września, nowelizacja weszła w życie 1 stycznia 2008 r.
- Stanowczo oświadczam, że wystąpię na drogę sądową przeciwko wszystkim osobom, których wypowiedzi będą sugerowały, że w jakikolwiek sposób nieformalnie, pod naciskiem grup lobbingowych, wpływałem na kształt regulacji prawnych związanych z działalnością hazardową -podsumował Gosiewski.
Biznesmeni przeciw dopłatom
Przeciw dopłatom w 2007 roku ostro protestowali biznesmeni, a wśród nich Jan Kosek, jeden z bohaterów obecnej afery hazardowej. Zapewniał, że „rentowność salonów gier wynosi 4,5 proc., kasyn 1,2 proc., a zakładów bukmacherskich 0,9 proc.” i nie ma miejsca na 10-procentowe dopłaty. Tyle że, jak wyliczył „PB”, tylko w 2008 r. Polacy wrzucili do automatów o niskich wygranych około 8,5 mld zł, więcej niż wartość rodzimego rynku wódki. Za to ich właściciele zapłacili tylko 300 mln zł podatku od gier.
Afera hazardowa cd.
Dopłaty ostatecznie zniknęły z nowelizacji. Następną próba ich wprowadzenia podjął rząd PO. Minister sportu Mirosław Drzewiecki najpierw postulował ich wprowadzenie, potem, w czerwcu 2009, wycofał się z tego pomysłu twierdząc, że jednak nie są potrzebne, by wreszcie, w wrześniu, ponownie wrócić do pomysłu. Według „Rzeczpospolitej”, o zniesienie dopłat lobbowali prywatni przedsiębiorcy z branży hazardowej (w tym Kosek).
Źródło: tvn24.pl, "Puls Biznesu", "Polska"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24