Myślę, że w takiej sytuacji, gdy ktoś biesiaduje razem i współbiesiadnicy godzą się na to, żeby nietrzeźwy kierowca wsiadał do samochodu, trzeba rozważyć, czy nie powinno być współodpowiedzialności za dopuszczenie do tego typu przestępstwa - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 były policjant mł. insp. Wojciech Pasieczny z Fundacji Zapobiegania Wypadkom Drogowym. Ekspert mówił o tym, jak rozwiązać problem nietrzeźwych kierowców.
W niedzielę 44-latek z Będzelina (woj. łódzkie) dwieście metrów od swojego domu potrącił dwie dziewczynki - swoją dziewięcioletnią córkę i jej o rok starszą koleżankę, Kingę. Pierwsza trafiła do szpitala, druga zginęła na miejscu.
Okazało się, że miał w organizmie 2,8 promila alkoholu. - Podczas przesłuchania zeznał, że po pracy wypił z kolegami dwa litry wódki i po cztery piwa - powiedział Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. Policja informuje, że sprawca niedzielnej tragedii nie posiadał prawa jazdy.
Sprawa współodpowiedzialności za wypadek
Wojciech Pasieczny pytany w TVN24, czy osoby, które piły alkohol z 44-latkiem z Będzelina nie powinny ponosić współodpowiedzialność za tragiczny wypadek, powiedział, że nasze prawo karne nie zakłada takiej współodpowiedzialności. - Skoro on był w takim stanie, to jego koledzy pewnie byli w podobnym. W związku z tym też nie wiedzieli, co się z nimi dzieje - zauważył.
Przypomniał wypadek z 2014 roku w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęło sześć osób. Pijany kierowca wjechał wówczas w grupę przechodniów. - Pasażerka nie poniosła żadnej odpowiedzialności, dlatego że w naszym prawie karnym tego nie ma - dodał.
W jego ocenie, współodpowiedzialność powinna być. - Jeżeli ktoś nie zapobiega przestępstwu innemu, na przykład morderstwu, włamaniu, a wie o czymś takim, to taką odpowiedzialność ponosi - zauważył.
- Natomiast tutaj często jest to trudne do udowodnienia. Osoba, która jest pasażerem, może powiedzieć: z zachowania nie wynikało, że (kierowca - red.) jest w stanie nietrzeźwym czy jest pod wpływem narkotyków. Ja o tym nie wiedziałem, nie wiedziałam - powiedział.
- Ale myślę, że w takiej sytuacji, gdy ktoś biesiaduje razem i współbiesiadnicy godzą się na to, żeby (nietrzeźwy kierowca - red). wsiadał do samochodu, trzeba rozważyć, czy nie powinna być jednak współodpowiedzialność za dopuszczenie do tego typu przestępstwa - dodał.
Apele nie docierają do wszystkich
Były policjant powiedział, że na przestrzeni kilku czy kilkunastu lat liczba wypadków powodowanych przez kierowców w stanie nietrzeźwym maleje. Ale - jak zaznaczył - jest ich w dalszym ciągu za dużo.
- Te wypadki są bardzo tragiczne w skutkach. To śmierć co najmniej jednej osoby, często są inne osoby bardzo poważnie ranne. Czasami jest to śmierć kilku osób - zauważył.
Podkreślił, że "policja walczy, ma doskonałe narzędzia". Wskazał miedzy innymi na wzmożone kontrole i sprawdzanie trzeźwości za pomocą bezustnikowych alkomatów AlcoBlow.
- Pamiętam, jak my zaczynaliśmy w Warszawie te badania. (...) Wtedy nam ilość osób zatrzymywanych w stanie nietrzeźwym bardzo zmalała, dlatego że kierowcy wiedzieli. Nam nie chodziło o to, żeby złapać. Chodziło o to, żeby wyeliminować takich kierowców z ruchu. Na przestrzeni lat obserwujemy, że jest rzeczywiście lepiej - mówiłPasieczny.
Zauważył jednak, że apele i działa nie docierają do wszystkich.
"Zero tolerancji dla nietrzeźwych kierowców"
Jego zdaniem, zwiększanie kar nie mam sensu, bo obecnie są one "potężne". Zaznaczył, że chodzi o nieuchronność kary i szybkość jej egzekwowania. - Dzisiaj zatrzymany, jutro osądzony, skazany, ponosi odpowiedzialność - dodał.
Zwrócił również uwagę, że jednocześnie przepisy zaostrzono i złagodzono. - Kiedyś, jeśli ktoś miał dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, to już nigdy nie mógł wsiąść (za kierownicę - red.). Dzisiaj ktoś może dostać od sądu zgodę na to, żeby kierować samochodem pod warunkiem zamontowania alkolocku, czyli urządzenia blokującego rozruch silnika, jeżeli kierowca jest w stanie nietrzeźwym - powiedział.
Powiedział, że ma "mieszane uczucia", czy takie urządzenia powinny być zamontowane we wszystkich samochodach. - Jeżeli ktoś ma problem z alkoholem, to zamontowanie tego urządzenia niczego nie da. Tam trzeba dmuchnąć - to dmuchnie sąsiad, sąsiadka - zauważył. Dodał, że takie urządzenie na pewno byłoby pomocne w sytuacjach, gdy ludzie są świadomi.
- Trzeba dążyć do wizji, do której ciągle zmierzamy, a nie możemy dojść, czyli zero tolerancji dla nietrzeźwych kierowców - podkreślił.
Autor: js/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: KWP Łódź