W centrum Warszawy w czasie Marszu Niepodległości doszło do starć zamaskowanych chuliganów z policją. Rannych zostało kilkoro policjantów. Funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej i gazu pieprzowego - poinformował rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski. Dodał, że do jednostek policji zostały doprowadzone 132 osoby.
Jak poinformował rzecznik, manifestanci dotarli do pomnika Romana Dmowskiego przy pl. Na Rozdrożu. W "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 Mariusz Sokołowski potwierdził wcześniej przekazane informacje, że zatrzymane zostały 132 osoby.
- Będą przez nas przesłuchiwane w związku z podejrzeniem uczestniczenia w tym zbiegowisku - mówił Sokołowski. Jak precyzował, chodzi o przestępstwa naruszenia i niszczenia mienia, ataki na funkcjonariuszy oraz naruszenie nietykalności cielesnej.
Rzecznik skrytykował również organizatorów marszu. - Organizatorowi powinno zależeć na tym, żeby ten marsz przebiegał spokojnie i bezpiecznie. To on ma odpowiednie służby i to on może się zwrócić do policji w sytuacji w której widzi, że są osoby, które są z poza takiej manifestacji - mówili.
- Nie zwrócili się (organizatorzy -red.) z prośbą o wyeliminowanie osób, które mogły stworzyć zagrożenie - powiedział Sokołowski. I dodał: - Zauważyliśmy natomiast zachęcanie pseudokibiców do udziału w marszu. Kiedy policjanci zatrzymywali busy z osobami, które miały przy sobie niebezpieczne narzędzia, spotykali się raczej z pretensjami - poinformował Sokołowski.
Jak precyzował, policjanci zabezpieczyli w busach przewożących pseudokibiców kije, ochraniacze na zęby i kominiarki. - Gdyby tego nie zrobiono, pewnie skala agresji byłaby większa - mówił.
Rannych sześcioro policjantów
Jak mówił Sokołowski, w sumie rannych zostało sześciu policjantów. Jeden z nich - jak podała Polska Agencja Prasowa - został uderzony w nogę płytą chodnikową. Wczesniej sam rzecznik podawał, że policjantka została trafiona butelką w głowę.
- Trochę szkoda, że to święto narodowe w kolejnym roku przerodziło się znowu w święto zadymy narodowej i mówimy dzisiaj więcej o tych incydentach niż o prawdziwym świętowaniu - podsumował Sokołowski.
W ruch poszły kamienie
Do zamieszek doszło tuż po rozpoczęciu marszu (parę minut po godz. 16). Chuligani użyli rac, a przemarsz zatrzymał się na wysokości ulicy Hożej.
- W kierunku policjantów poleciały race i kamienie - relacjonował z miejsca zdarzenia Bartosz Andrejuk, reporter tvnwarszawa.pl.
- Straż marszu nie miała nad zamaskowanymi chuliganami żadnej kontroli - dodał.
Policja starała się oddzielić chuliganów od pozostałych uczestników marszu. Skierowała ich w ul. Żurawią. Tam pod ministerstwem rolnictwa próbowała otoczyć grupę mężczyzn skandujących: "Ole, ole, to my kibole". Doszło do szarpaniny. Co najmniej jedną osobę zatrzymano.
Policjanci przez megafony apelowali do uczestników, aby nie dali się sprowokować. Zalecili także, aby osoby postronne, chronione immunitetem i dziennikarze opuścili miejsce zadymy.
Zaatakowali zamaskowani
Jak mówił Robert Winnicki z Młodzieży Wszechpolskiej (jeden z organizatorów) do burd doszło, gdy pojawiło się kilku zamaskowanych ludzi, którzy nie chcieli się wylegitymować - to najprawdopodobniej oni zaatakowali kordon policji.
Marsz Niepodległości ruszył ponownie około godziny 16.45.
Organizatorem marszu jest organizowany przez środowiska prawicowe. W komitecie honorowym są m.in. biskup drohiczyński Antoni Dydycz, profesor Krystyna Pawłowicz (posłanka PiS), związani z Radiem Maryja Ryszard Bender i Jerzy Robert Nowak, Jan Kobylański, Kornel Morawiecki, dziennikarze Jan Pospieszalski i Wojciech Cejrowski oraz sportowcy Artur Szpilka i Piotra Wyszomirski.
Autor: abs//mat / Źródło: tvn24.pl, tvnwarszawa.pl, PAP