12-letnia Aniela, wracając z zajęć muzycznych, zostawiła w autobusie w Białymstoku flet. Na monitoringu widać, jak pudełko ogląda i zabiera kobieta w średnim wieku. Instrumentu szukali rodzice, a teraz także policja.
- Kasowałam bilet, położyłam flet na siedzeniu. Obok usiadłam, ale go nie trzymałam. Jak wysiadałyśmy, zapomniałam go wziąć - opowiedziała Aniela.
"Przybiegła zapłakana"
Przyznała się do tego mamie, choć bała się tej rozmowy. - Przybiegła zapłakana i powiedziała o całej sytuacji - stwierdził tata, Łukasz Lubicz-Łapiński. - Mama wtedy wzięła taksówkę i goniłyśmy autobus - dodała dziewczynka. Kiedy wraz z mamą dotarły do pojazdu, nie było już w nim fletu. Zaczęły się poszukiwania instrumentu. - Szukali w internecie jakichś ogłoszeń albo dawali też ogłoszenia, szukali na różnych stronach internetowych, w jakichś sklepikach - wyliczała Aniela działania podejmowane przez rodziców.
- Dla nas jest to duża strata - przyznał tata. - Flet był nagrodą za kilka pierwszych lat, kiedy pożyczaliśmy dla Anieli instrument. Teraz dostała nowy, kupiony, i niestety straciła go - dodał. Policja wyceniła koszt fletu na 2600 zł.
Teraz dziewczynka ćwiczy na flecie, który pożyczyła jej nauczycielka muzyki. Przyznaje, że jest taki sam jak ten, który zgubiła, choć "nie tak rozegrany".
Sprawa zgłoszona na policję
Na monitoringu z autobusu widać, że flet zabrała kobieta w średnim wieku. - Pewna pani się przysiadła, obejrzała dokładnie zawartość pudełka pozostawionego na fotelu, położyła je na kolanach i z nim wysiadła - powiedział ojciec Anieli. Sprawa została zgłoszona na policję. Poszukiwana jest kobieta, która wzięła flet. - Monitoring jest zabezpieczony, policjanci będą go przeglądać - poinformowała st. asp. Aneta Łukowska, rzecznik podlaskiej policji.
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24