W środę posłowie zajęli się obywatelskim projektem ustawy, który zmieniłby zasady wypłacania pensji nauczycielom - całkowicie odpowiedzialne miałoby być za nie państwo. Zdecydowali, że nad projektem znów pochylą się sejmowe komisje, choć cztery lata temu nie znalazły na to czasu.
Obywatelski projekt "Pensje z budżetu" został złożony w Sejmie w 2016 roku. Za inicjatywą, która zakłada, że pensje nauczycieli będą wypłacane z budżetu państwa w formie celowej subwencji, stał Związek Nauczycielstwa Polskiego. Ustawa ta miała uniemożliwić wydanie pieniędzy na inny cel, np. spłatę długów samorządu.
Marszałek Witek: to ostatni termin
Dlaczego właśnie teraz posłowie zajmują się projektem sprzed czterech lat? - Prawo mówi o tym, że projekty obywatelskie, które nie zostały procedowane w poprzedniej kadencji Sejmu, muszą trafić do parlamentu w kolejnej. To ostatni termin, w którym – zgodnie z ustawą – Sejm musiał się nimi zająć - wyjaśniała w środę rano marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego na przedstawienie inicjatywy dostał jedynie pięć minut. Nie poinformowano go o tym wcześniej, a wicemarszałek Ryszard Terlecki po prostu przerwał jego wystąpienie w trakcie, zauważając, że "czasy się zmieniły". Zapewniał też, że poinformował ZNP o skróceniu czasu na wypowiedź.
- Proszę o poparcie tej kluczowej dla ponad 600-tysięcznej grupy nauczycieli sprawy. Ustawy, która po prostu poprawia dostęp do edukacji publicznej - zwracał się do posłów Broniarz.
Projekt jak gorący kartofel
- Chciałam wyrazić oburzenie sposobem potraktowania prezesa Broniarza i 340 tys. nauczycieli, którzy się podpisali pod projektem. Obradujemy w pustej sali - komentowała Katarzyna Kretkowska z Lewicy. Broniarza broniła też występująca w imieniu Koalicji Obywatelskiej była minister edukacji Krystyna Szumilas.
- Wrzucacie pod obrady, korzystając z pandemii, projekty, które traktujecie jak gorące kartofle. Wiecie, że dzisiaj uwaga Polek i Polaków jest skupiona na walce z koronawirusem, na obawie o zarobki i miejsca pracy. Przez cztery lata nie mieliście odwagi powiedzieć, co zrobić z tym projektem. Ale przez te cztery lata zafundowaliście nauczycielom, uczniom i rodzicom deformę edukacji - mówiła Szumilas.
– Na tym etapie, każda propozycja, zwłaszcza w projekcie dotyczącym edukacji, wynagrodzeń nauczycieli, jest godna uwagi, pochylenia się nad tym. Dlatego klub PiS proponuje przekazanie projektu do pracy w komisji. Mam nadzieję, że to będzie okazja, by pochylić się nad tym, widzieć ten problem szerzej, zastanowić się, czy nie jesteśmy po tych kilkunastu latach w miejscu, gdzie warto na nowo, na świeżo spojrzeć na oświatę – mówiła Mirosława Stachowiak-Różecka z PiS, która jest równocześnie przewodniczącą sejmowej komisji edukacji.
Chodzi o godność nauczycieli
W czasie pierwszego czytania w 2016 roku projekt również został skierowany do pracy w komisjach i tam utknął. Związkowcy obawiają się, że tym razem będzie podobnie.
By zmienić zasady wypłacania pensji, trzeba byłoby znowelizować trzy obowiązujące ustawy: o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, o finansowaniu zadań oświatowych oraz Kartę Nauczyciela. - Wszystkie te zmiany miałyby mieć jeden cel: przywrócenie odpowiedzialności państwa za utrzymanie godności zawodu nauczyciela - podsumowywał Broniarz.
Z aktualnego rozporządzenia ministra edukacji wynika, że od stycznia 2020 roku wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli (z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym) wynosi odpowiednio: 2782 złotych brutto dla stażysty, 2862 złotych dla nauczyciela kontraktowego, 3250 złotych dla mianowanego i 3817 złotych dla dyplomowanego.
Pod koniec ubiegłego roku minister edukacji Dariusz Piontkowski zapewnił, że od września 2020 roku nauczyciele będą mogli liczyć na 6-procentowe podwyżki.
Źródło: tvn24.pl