Prowadzę z Państwem ten blogowy dialog już od prawie roku, najpierw na onecie, teraz na tvn24.pl Liczba osób, które odwiedziły moje strony zbliża się do pół miliona. Liczba osób, które zechciały zostawić tu swój komentarz – nie mam najnowszych danych, ale jesteśmy w okolicach 25 tysięcy.
Za kilka dosłownie tygodni wyjdzie książka, złożona głownie z Państwa komentarzy do moich felietonów. Wyłania się z niej wspaniały i arcyinteresujący zapis umysłowości i pasji Polaków początku XXI stulecia. W przyszłym tygodniu postaram się wrzucić na te strony okładkę.
Wiele się dzięki temu dialogowi z Państwem nauczyłem. Między innymi nauczyłem się nie otwierać i nie czytać komentarzy – jak ich nazywam – „zwolenników koalicji”, czyli ludzi, którzy potrafią wyłącznie nafajdać, nabluzgać i napaskudzić. To, na co nie znalazłem jeszcze know-how, to jak traktować wpisy kretynów, którzy jednak piszą bez wulgaryzmów i obelg.
Uważam kretynów za zjawisko niezwykle groźne, zwłaszcza w demokracji, w której głos kretyna jest równie cenny jak głos człowieka mądrego. Kretyn jest groźny dlatego, że głosuje zawsze na kretyna. To jest absolutnie kretyńskie, bo wybrany przez kretyna kretyn będzie robił same kretynizmy, co głosujący kretyn boleśnie odczuje, ale ponieważ jest kretynem, to nie zrozumie swojego błędu i w kolejnych wyborach znów zagłosuje na kretyna.
Kretyn odczuwa żywiołową i instynktowną nienawiść do wszystkiego, co mądre, czyste i szlachetne. Tym bardziej więc nie zagłosuje na kandydata mądrego, który mógłby kretynowi ulżyć w jego kretyńskim losie. A ponieważ odsetek kretynów w społeczeństwie jest całkiem spory, na głosach kretynów źle wyjdą również ludzie kretynami nie będący.
Wszelkie wywyższanie się, okazywanie braku szacunku człowiekowi tylko dlatego, że ma niski iloraz inteligencji, nie mógł czy nie chciał się uczyć, jest nieeleganckie. Pal zresztą sześć elegancję: to nieładne, niechrześcijańskie i niemądre. Stąd moje rozterki co do sposobu traktowania kretynów. Na co dzień, zamknięty w ścianach nowoczesnego i czystego budynku, nie mam wielu okazji do dialogu z ludźmi – powiedzmy– nieskażonych głębszą refleksją. Blog jednak to co innego. „W końcu nie musisz wszystkich szanować – mówię sobie – nie można w ten sam sposób traktować bohaterów z Powstania Warszawskiego i ludzi, którzy donosili na nich Niemcom”. „Nie można mieć równie dobrej opinii – myślę sobie - o policjantach i uciekających przed nimi złodziejach, o ludziach, którzy w czasie okupacji ratowali Żydów i o szmalcownikach”. „Nie można z równym szacunkiem – przekonuję się - traktować ludzi, którzy Polsce służą i tych, którzy przynoszą jej ujmę, którzy działają na jej szkodę”.
Ale jak dotąd nie udało mi się samego siebie przekonać. Byłbym wdzięczny za jakąś radę… Jak traktować kretyna? Ignorować? Próbować (choć każda próba jest z góry skazana na niepowodzenie) cierpliwie przekonywać? Nadstawiać drugi policzek? Poddać się i zaakceptować dyktaturę kretynów silnych w masie, by nie powiedzieć w kupie? Bądź tu, kretynie, mądry…