Porządek musi być, a jak go najlepiej zaprowadzić? Sposobem wziętym z „Rewizora”: rygor, rygor, rygor.
Po pracy wybrałem się na rower do tego samego lasu, który w drodze do pracy przemierza Łukasz Grass. Jeżdżącego Łukasza nie spotkałem, stojącą głupotę – owszem. Głupota skończyła właśnie miesiąc, ma trzy metry wzrostu wzdłuż drewnianego słupa a zwieńczona jest znakiem zakazu. Ktoś postanowił bowiem wyregulować wreszcie w tysiąchektarowym lesie ruch. Podzielił więc leśne dukty na szlaki rowerowe i piesze. Postawił znaki. Jako porządny obywatel do znaków się stosuję – ale albo jestem jedynym porządnym obywatelem, albo jedynym, który głupotę potraktował poważnie. Bo wszyscy inni jeżdżą i spacerują po staremu, za nic mając nową organizację ruchu w dzikim lesie. I co? I nic. To po co ten podział z rygorami zakazu i nakazu? Po nic.
Za lasem od lat jest sobie ogromna polana a na niej wieczorami można palić ogniska. Służby leśne zapewniają chrust i drzewo. Bajka. Była. Bo ktoś postanowił wreszcie wyregulować ruch i w płomiennym zapale podzielił polankę na pół, każdą z połówek hojnie obdarzając znakami odpowiednio – zezwalającymi na palenie ognisk i surowo tego zakazującymi. I co? I nic. Ogniska płoną jak płonęły na całej polanie, może więc wkrótce ktoś trzymetrową głupotę zużyje w najlepszym możliwym celu i roznieci regulatorskim zapałem prawdziwy ogień.
To tylko dwa przykłady i to tylko z jednego lasu. Ale przecież każdy z Państwa mógłby coś dorzucić. To na początek ja i jeszcze jeden obrazek. Trasa Siekierkowska, najnowsza droga ekspresowa w stolicy. Wiadukty, estakady, równy asfalt, prawdziwy niemiecki autobahn. Ograniczenie do 70 kilometrów na godzinę. Nie przestrzegają go nawet policjanci i miejskie autobusy. Pojawił się przez chwilę w ratuszu pomysł podwyższenia limitu, ale zapału starczyło na pomysł. Co innego, gdyby ktoś wpadł na koncepcję zakazania czegoś. Zakazałby od razu.
Ja rozumiem, porządek musi być. Ale wydawałoby się, że rozsądek też. Tyle, że ten ostatni został chyba w lesie. Z zakazem wyjazdu.