83 rocznice istnienia BOR-u uświetniono pokazami sprzętu i umiejętności funkcjonariuszy - okazuje się jednak, że sprzęt był pożyczony, a efektowne ciosy zadawali występujący gościnnie karatecy - donosi "Newsweek".
"Palenie gum" samochodów Volvo, popis walki wręcz oraz widowiskowa akcja odpierania ataku na zagrożoną osobę, która ostatecznie ewakuuje się śmigłowcem - takie atrakcje dla najważniejszych ministrów przygotowało w ubiegły poniedziałek Biuro Ochrony Rządu. Wozy volvo nie należą jednak do elitarnej jednostki, ale zostały wypożyczone od jednego z dilerów, a śmigłowca użyczyła policja. Co więcej, umiejętności walki wręcz demonstrowali nie funkcjonariusze BOR, ale... członkowie drużyny narodowej Polskiego Związku Karate Tradycyjnego i fachowcy z Centrum Aikido Aikikai.
Nie wszyscy o tym wiedzieli. Fotoreporterzy, którzy zjawili się na miejscu, byli przekonani, że fotografują ochroniarzy rządowych, prezentujących wschodnie sztuki walki. Tak też opisali zdjęcia, które potem trafiły do agencji fotograficznych. Nabrali się i politycy.
- Widziałem tylko relację telewizyjną, ale byłem przekonany, że to BOR-owcy. To elitarna jednostka i nie powinna się nikim podpierać - mówi Marek Biernacki, były szef MSWiA. Dlaczego nie wystąpili sami ochroniarze?
- Może dlatego, że nie są mistrzami świata w tych dziedzinach - mówi Michał Rachoń, rzecznik MSWiA. Przedstawiciele Biura tłumaczą, iż nie kryli, że karatecy to goście z zewnątrz. Zaprosili ich, by pochwalić się, z kim na co dzień współpracują.
Źródło: "Newsweek"