Policja wyjaśnia okoliczności śmierci mężczyzny, którego zwłoki zostały znalezione w poniedziałek rano w Łodzi. - Leżał na poboczu, kilka metrów od bramy szpitala psychiatrycznego. Na razie nie znamy tożsamości zmarłego - informują funkcjonariusze.
Nie wiadomo jeszcze, kim był i jak zginął. - Mamy szczątkowe informacje. Mężczyzna miał na nodze obrażenia. Na razie nie wykluczamy żadnego scenariusza - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl podkomisarz Marcin Fiedukowicz z komendy miejskiej w Łodzi.
Policjanci nieoficjalnie informują, że do tragedii mogły przyczynić się osoby trzecie. Zwłoki zostały znalezione w poniedziałek rano przez przechodniów przed łódzkim szpitalem imienia Józefa Babińskiego.
- Mężczyzna leżał na poboczu, przy krzyżówce ulicy Aleksandrowskiej i Chochoła. Tuż obok bramy szpitala psychiatrycznego - wyjaśnia policjant.
Jedna z przechodzących kobiet rozpoczęła reanimację mężczyzny. Na miejsce zostały wezwane służby. Niestety lekarz stwierdził zgon.
Pytania bez odpowiedzi
Przyczyny śmierci będą znane dopiero po sekcji zwłok, którą zlecił już prokurator.
- Niewykluczone, że doszło do przecięcia tętnicy. To tłumaczyłoby dużą ilość krwi wokół ciała - tłumaczy podkomisarz Fiedukowicz.
Funkcjonariusze starają się ustalić tożsamość zmarłego. - Sprawdzaliśmy, czy mógł być on pacjentem szpitala. Na razie nic jednak na to nie wskazuje - dodaje policjant.
Na stronie internetowej policji opublikowano fotografię twarzy zmarłego. - Prosimy o kontakt wszystkie osoby, które pozwolą nam sprawnie rozwiązać tę zagadkę - apeluje Fiedukowicz.
Autor: bż//now//kwoj / Źródło: TVN24 Łódź