10 dni i prawie 200 filmów. 23. Warszawski Festiwal Filmowy pokazał prawdziwą karuzelę miejsc, obrazów i dźwięków. Nie wszystkie filmy były olśniewające, ale zdarzały się prawdziwe perełki - także pośród tych nienagrodzonych.
Wobec takiej liczby projekcji, wielu kinomanów wybierało filmy na chybił-trafił, ufając gustom selekcjonerów WFF. I rzeczywiście rozczarowań nie było zbyt wiele, choć część pokazywanych filmów sprawiała wrażenie dołączonych w ostatniej chwili i bez większego namysłu. Ale na imprezie takiej jak WFF bardziej chodzi o doświadczenie inności i zobaczenie świata rzadko pokazywanego w polskich kinach, niż oczekiwanie filmów tylko wybitnych.
Na pewno nie rozczarowali się widzowie przejmującej duńskiej „Sztuki płakania” (jurorzy wyróżnili ją za scenariusz). Film opowiada tragikomiczną historię destrukcyjnej rodziny, widzianą oczami jedenastoletniego chłopca. Jego ojciec jest nieudacznikiem, który histerycznym płaczem i groźbami samobójczymi wymusza na bliskich uległość. Do „uspokajania” go za cichym przyzwoleniem matki delegowane są kolejne dzieci. Jedyna rzecz, która mężczyźnie naprawdę się udaje, to mowy pogrzebowe. Syn, by uszczęśliwić ojca, postanawia dostarczyć mu kolejnych nieboszczyków...
Kryzys rodziny, niemożliwość porozumienia i, często rozpaczliwe, poszukiwanie bliskości to motyw w wielu filmach pokazywanych na festiwalu. W meksykańskich „Złych nawykach” matka-anorektyczka za wszelką cenę chce odchudzić swoją ośmioletnią córkę („wolę, żeby była martwa, niż gruba” – mówi w pewnym momencie), a jej mąż radośnie zdradza żonę z apetycznie krągłą studentką. W hiszpańskim filmie zatytułowanym „Pudor” mąż nie umie powiedzieć żonie, że umiera na raka, ta – znudzona małżeństwem – pisze sama do siebie pikantne listy miłosne. Tymczasem córka izoluje się od rodziców, przeżywając pierwszą nastoletnią, nieszczęśliwą miłość do koleżanki.
Groteskowo rozpad rodziny pokazał reżyser błyskotliwego japońskiego filmu „Funuke”. Po śmierci rodziców w domu na zapadłej prowincji toczy się wojna podjazdowa ich dorosłych dzieci: pomiatającego niedawno poślubioną żoną brata, przybyłej z Tokio siostry, niespełnionej aktoreczki i najmłodszej latorośli, autystycznej nastolatki. Na jaw wychodzą coraz brudniejsze sekrety: siostra uwodzi brata i sprzedaje się, by zrobić karierę, żona, zdeterminowana by wreszcie skonsumować związek, gwałci męża, a najmłodsza - wszystko to przerabia na bestsellerową "horror mangę"...
Nie lepiej jest z relacjami w parach. Prześmieszna norweska komedia „Przeminęło z kobietą” opowiada o niełatwym związku bezimiennego bohatera z gadatliwą Marianną. Ta „pojawiła się nagle i zaczęła przychodzić coraz częściej”, nie dając mu spokoju. Gdy chłopak podejmuje już niezłomne postanowienie, że się w dziewczynie śmiertelnie zakocha, Marianna zmienia zdanie i rzuca go dla obserwatora orłów, a następnie wraca i chce wrobić go w ojcostwo nie swojego dziecka. Z kolei w brazylijskiej „Drodze mlecznej” kilka nieostrożnych słów kończy związek profesora z dużo młodszą kobietą. Gdy ten rozumie, co stracił, jedzie do niej przez piekło zakorkowanego Sao Paulo, po drodze wspominając lepsze i gorsze momenty ich związku.
Paradoksalnie najszczęśliwszy, najzdrowszy i nie raniący się niepotrzebnie nawzajem związek – może nawet rodzinę – tworzą przyjaźniący się współlokatorzy: dwóch gejów i heteroseksualna dziewczyna z izraelskiego komediodramatu „Bańka mydlana”. Znak czasów? Film – nazywany izraelskim „Brokeback Mountain” – opowiada historię miłości niemożliwej chłopaka z wyzwolonego, hedonistycznego Tel Awiwu i Palestyńczyka, żyjącego w tradycyjnej rodzinie po drugiej stronie muru. To dwa zupełnie różne światy, które spotykają się zazwyczaj tylko na check pointach (przejściach granicznych między Izraelem a Autonomią Palestyńską). A tytułowa bańka mydlana – czyli beztroskie życie młodych, tolerancyjnych i wyemancypowanych Izraelczyków – nader łatwo rozbija wybuch bomby zdeterminowanego palestyńskiego zamachowca samobójcy...
Po wrażeniach, nadszedł czas na oceny, bo - jak na każdym festiwalu - także i w Warszawie przyznawane są nagrody. Na początek - chyba ta najważniejsza, o przyznaniu której decydują głosy widzów. W tym roku Nagrodę Publiczności zdobył film izraelsko-francuski - "Wizyta orkiestry" w reżyserii Erana Kolirina. Jest to oryginalna, pełna humoru opowieść o egipskiej orkiestrze, która zagubiła się w Izraelu. Orkiestra przybyła do Izraela, by zagrać tam na uroczystym otwarciu centrum kulturalnego. Niestety, nikt nie odebrał muzyków z lotniska. Starali się więc sami dotrzeć na miejsce planowanego występu. Dojechali do wyludnionego izraelskiego miasteczka w sercu pustyni.
W najważniejszym z czterech konkursów festiwalu - "Nowe Filmy, Nowi Reżyserzy", Grand Prix Nescafe zdobył chiński film "Nocny pociąg", który wyreżyserował Yinan Diao. Bohaterką jest 30-kilkuletnia wdowa Wu Hongyan, pracująca jako strażniczka w sądzie. Ponury zawód nie pozbawił Wu Hongyan wrażliwości - nawet po latach stykania się z oczekującymi na egzekucję kobietami, skazanymi za różne zbrodnie. Co weekend wdowa wyrusza w długą podróż pociągiem do miasta, w którym odbywa się bal samotnych serc. Chińczycy wyprodukowali ten film we współpracy z Hongkongiem i Francją.
Wśród nagrodzonych filmów znalazły się także "Ex Drummer" Belga Koena Mortiera oraz estoński obraz "Klasa" w reżyserii Ilmara Raaga. Nagrodę za scenariusz otrzymała wspominana już duńska tragikomedia - "Sztuka płakania". Reżyserem filmu jest Peter Schonau Fog, a scenariusz napisał Bo Hr. Hansen. W festiwalowym Konkursie Wolny Duch triumfował - też już opisywany - japoński film "Funuke" (reż. Daihachi Yoshida). Z kolei w Konkursie Filmów Dokumentalnych wygrał film kanadyjsko-armeński, pt. "Dotknięcie kamieni czasu" (reż. Garine Torossian).
Jak na każdym festiwalu nie zabrakło też wielkich przegranych. Do nich niewątpliwie zaliczyć można polsko-słowackie "Wino truskawkowe" Dariusza Jabłońskiego. Szkoda, że ta metafizyczna, "bieszczadzka" historia, oparta na motywach powieści Andrzeja Stasiuka, nie znalazła uznania w oczach jurorów. Pewnym pocieszeniem dla autorów filmu może być fakt, że na wszystkie seanse bilety wyprzedano już na początku festiwalu, a zakończeniom projekcji towarzyszyły niekończące się, entuzjastyczne oklaski.
Źródło: tvn24.pl, PAP, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: WFF