Późne popołudnie, osiedle Piastów w Krakowie. Obok młodej kobiety idącej ulicą zatrzymuje się gwałtownie srebrny samochód, z którego wyskakują zamaskowani napastnicy. Wciągają kobietę do auta i odjeżdżają z piskiem opon. Zaniepokojeni przechodnie informują policję, która rozpoczyna zakrojone na szeroką skalę poszukiwania - stawia na nogi kilkuset funkcjonariuszy, wydobywa nagrania z monitoringu. Kilka godzin później okazuje się, że wszystko było... wygłupem. Przed sądem pomysłodawcy nie staną.
Organizatorzy całej akcji to dwaj mężczyźni w wieku 18 i 23 lata. Zeznali, że całe „porwanie” wymyślili z nudów. - Chcieli sprawdzić, czy ludzie zareagują na takie zdarzenie – relacjonuje małopolska policja.
Ludzie zareagowali. Najpierw około 17.30 dyżurny policji odebrał zgłoszenie od bardzo zdenerwowanej kobiety, która twierdziła, ze była świadkiem porwania. Po chwili rozdzwoniły się kolejne telefony w tej sprawie.
Nad sprawą pracowało kilkuset policjantów
Policjanci od razu udali się na wskazane w zgłoszeniach miejsce porwania. Patrole zaczęły przeczesywać okolicę i zabezpieczać nagrania w okolicznych sklepach.
Zarządzono blokady wszystkich dróg wyjazdowych z Krakowa. Policjanci na wszelki wypadek skontaktowali się także ze wszystkimi małopolskimi firmami, które organizują tzw. porwania kawalerskie - żadna z nich nie organizowała takiego eventu w tym czasie w Krakowie.
Funkcjonariusze ustalili, że samochód którym poruszali się porywacze to srebrne BMW. Zablokowano drogi wyjazdowe z Krakowa i rozpoczęto monitoring na trasach, którymi mogli poruszać się porywacze.
Niezbędne okazały się też nagrania z monitoringu z okolicznych sklepów. Żeby je uzyskać policjanci przez znaczną część nocy ściągali z domów ich właścicieli. Z tego samego powodu zawrócono też z trasy dwa autobusy miejskie, którymi mogła wcześniej jechać porwana dziewczyna.
- Jednocześnie pełną „parą” pracowało policyjne laboratorium – relacjonują policjanci. Analitycy opracowywali nagrania z monitoringu, by uzyskać numery rejestracyjne BMW i wizerunek porwanej.
Nie było przestępstwa
Sprawców "porwania" zatrzymano, kiedy policjanci zatrzymali do kontroli srebrne BMW. W aucie byli 18- i 23-latek. Tłumaczyli, że porwanie wymyślili z nudów, bo chcieli sprawdzić, czy ktoś na nie zareaguje. Po wszystkim pojechali do Brzeska, by uczcić swoją pomysłowość na imprezie.
- Nie zostaną im postawione zarzuty, ponieważ nie doszło do przestępstwa. Natomiast na pewno obciążymy ich kosztami policyjnej akcji – tłumaczy Katarzyna Cisło z małopolskiej komendy policji.
Funkcjonariusze zwracają też uwagę na koszty społeczne. - Policjanci zaangażowani w akcję poszukiwawczą „porwanej” dziewczyny zostali wyłączeni z innych działań i pojawili się w miejscach gdzie być może ktoś bardziej ich w tym momencie potrzebował. Takie bezmyślne działania mogą również odnieść i inne skutki: świadkowie prawdziwego porwania być może już nie zareagują, myśląc, że jest to kolejny wygłup młodych ludzi – alarmują policjanci.
Jak podkreśla Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji, reakcja przechodniów, którzy zawiadomili policję jest godna pochwały. - Ludzie zobaczyli coś niepokojącego i do nas zadzwonili, to jest prawidłowe zachowanie. Przechodnie nie wiedzieli, że wszystko to jest ukartowane. - Ciarka dodaje, że teraz policja rozważa wniesienie pozwu cywilnego przeciwko żartownisiom. Chodzi o zwrot kosztów akcji poszukiwawczej. Ta kwota wciąż jest szacowana, jednak wyniesie przynajmniej kilka tysięcy złotych.
Autor: wini / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska Komenda Policji