- Jestem trochę zdziwiony i zasmucony, że to już ostatnie dni (przed zaprzysiężeniem Andrzeja Dudy), a ja wciąż nie mam kontaktu ze swoim następcą - powiedział w programie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat Stanisław Koziej. Szef BBN podkreślił, że osoba, która przejmie jego obowiązki, powinna mieć czas na przygotowanie i - w razie potrzeby - móc podejmować decyzje tuż po objęciu stanowiska.
Wraz z końcem kadencji Bronisława Komorowskiego dojdzie również do zmiany na stanowisku szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Przez ostatnich pięć lat obowiązki te pełnił Stanisław Koziej. W zeszłym tygodniu media informowały, że zastąpić go może Paweł Soloch, szef Instytutu Sobieskiego.
Informacji tych nie potwierdził w programie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat Stanisław Koziej, który przyznał, że nie wie, kto zostanie jego następcą.
- Jestem trochę zdziwiony i zasmucony, że to już ostatnie dni, a ja wciąż nie mam kontaktu ze swoim następcą, żeby z nim porozmawiać, przekazać mu jak najwięcej informacji, służyć mu odpowiedzią na różne jego pytania. Tak, żeby on mógł przygotować się do przejęcia obowiązków, jak rozumiem, 7 sierpnia - mówił Koziej.
"Powinien mieć czas na zapoznanie się"
Podkreślił, że tego dnia "nowy szef powinien już funkcjonować". - Żeby mógł, w razie czego, odpukać, jakąś decyzję. Może nie będzie takiej potrzeby, ale gdyby była, to on musi trochę się wcześniej do tego przygotować. Zapoznać się z całą strukturą, mechanizmem funkcjonowania, zasadami - wyliczał.
Jak dodał, ma nadzieję, że będzie to możliwe we wtorek, czyli dwa dni przed zaprzysiężeniem Andrzeja Dudy na prezydenta.
Zadania dla nowego szefa
Stanisław Koziej mówił też o opublikowanym niedawno przez BBN tzw. dekalogu bezpieczeństwa.
- To są wyzwania i zadania, które stoją przed Polską w sferze bezpieczeństwa. Tak, jak my w BBN je widzimy. Jak je postrzegam i jak bym je realizował, gdybyśmy dalej funkcjonowali. Wydaje mi się, że niezależnie od tego, kto będzie szefem BBN, tymi właśnie problemami będzie się musiał zajmować - podkreślił.
Wśród wyzwań szef BBN wymienił zagrożenia zewnętrzne przy wschodniej i południowej granicy NATO oraz odnawianie się terroryzmu w Europie. Wskazał również potrzeby wewnętrzne, dotyczące przede wszystkim doskonalenia naszego systemu obrony.
- Z tego wszystkiego powstaje mozaika różnych zadań, które powinny być podejmowane w kolejnym cyklu strategicznym - wyjaśnił.
"Doktryna Komorowskiego"
Koziej był również pytany o tzw. doktrynę Komorowskiego, która zakłada priorytet obrony własnego terytorium. Jak wyjaśniał Koziej, nie oznacza ona rezygnacji z udziału w zagranicznych misjach.
- Uważamy, że powinniśmy uczestniczyć w misjach zewnętrznych, ale nie może to być pierwszym naszym zadaniem. Gdy byliśmy zaangażowani w Afganistanie, w centrum zainteresowania był w zasadzie tylko Afganistan. Wojsko się przygotowywało pod kątem Afganistanu, uzbrajało się pod tym kątem. To wszystko wpływało na kształt sił zbrojnych - wyjaśniał szef BBN.
Jak tłumaczył, doktryna Komorowskiego polegała na "wywróceniu priorytetów". - Najpierw są zadania, które wiążą się z obroną naszego terytorium. A w drugiej kolejności udział w różnych zewnętrznych misjach - podkreślił.
Zapytany o reakcję sojuszników na taką zmianę, Koziej przyznał, że początkowo panowała wśród nich obawa, iż Polska chce całkowicie wycofać się z misji zewnętrznych.
- To było niezrozumienie, może też nasz nieprecyzyjny przekaz tej doktryny. Myślę, że dzisiaj panuje pełne zrozumienie, zwłaszcza od kiedy wybuchł kryzys na wschodzie. Sojusznicy zauważyli, że państwa, które są na granicy NATO, muszą przecież mieć w pierwszej kolejności zdolności do obrony terytorium NATO; że Polska musi mieć zdolności do obrony tego kawałka NATO, które się nazywa Polska - wyjaśnił.
Autor: kg/tr / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: tvn24