Kilkudziesięciu kibiców z racami "pozdrawiało" więźniów aresztu przy ul. Smutnej w Łodzi. Kiedy na miejsce przyjechała policja, kibice zaczęli uciekać. Jeden z samochodów niemal potrącił funkcjonariuszy. Policjanci odpowiedzieli strzałami z broni służbowej. Zarzuty usłyszało na razie 8 osób.
Grupa około 30 osób pojawiła się pod murami łódzkiego aresztu wieczorem, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia.
- Okrzyki, które wznosili pozwalają nam stwierdzić, że była to grupa pseudokibiców jednego z łódzkich klubów - mówi mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Funkcjonariusze Służby Więziennej zaalarmowali policję, bo na teren aresztu wrzucone zostały dwie zapalone race.
Na spotkanie grupy wyruszyły radiowozy policji. Pierwszy na miejscu był dwuosobowy patrol - policjant wraz z policjantką. Widząc funkcjonariuszy, uczestnicy zgromadzenia zaczęli początkowo posłusznie gasić silniki swoich samochodów.
- Potem kierujący włączyli światła oślepiając policjantów i z impetem kilka pojazdów ruszyło w ich stronę. Ci, w ostatniej chwili odskoczyli - tłumaczy Kącka.
Policjanci zaczęli strzelać. Kącka tłumaczy, że pierwsze strzały były ostrzegawcze - w powietrze. Kolejne były już wycelowane w uciekające samochody.
"Byliśmy na grzybach"
W ręce policji wpadło ośmiu uczestników zajścia, którzy nie próbowali uciekać. To młodzi mężczyźni - od 20 do 30 lat. Kilku było już notowanych przez policję w sprawach związanych ze środowiskiem pseudokibiców.
- Usłyszeli oni zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa pożaru, za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, że zatrzymani nie przyznawali się do udziału w incydencie. Policjantom najpierw mówili, że "byli na zakupach" (w pobliżu aresztu jest duże centrum handlowe). Kiedy funkcjonariusze powiedzieli im, że było ono zamknięte, zatrzymani zaczęli opowiadać, że "przyjechali zbierać grzyby".
Kto chciał przejechać policjantów?
Policja twierdzi, że w najbliższym czasie zatrzyma innych uczestników zajścia. W tym osoby, które chciały staranować policjantów.
- W ich przypadku wiele wskazuje na to, że można mówić o czynnej napaści na funkcjonariusza, za co polski kodeks przewiduje do 10 lat pozbawienia wolności - mówi Kopania pytany o to, jakie zarzuty mogą usłyszeć poszukiwane osoby.
"Pozdrowienia dla więzienia"
Kapitan Bartłomiej Turbiarz ze straży więziennej w Łodzi tłumaczy, że grupy pseudokibiców, rzadko chociaż regularnie przychodzą "składać życzenia" osadzonym. Podobne "wizyty" zdarzają się podczas urodzin czy imienin aresztowanych. W tym wypadku najprawdopodobniej kibice przyszli złożyć życzenia świąteczne.
- Każde tego typu zdarzenie jest zagrożeniem, bo nigdy nie wiemy jak zareagują osadzeni. W tym wypadku na szczęście w celach było spokojnie - opowiada Turbiarz.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Dziennik Łódzki