Co jest w torbie listonosza? Listy, nadane paczki i... znicze na handel. W końcu idzie święto zmarłych. - Robią z nas domokrążców - mówią pracownicy poczty, których szefowie zobowiązali do wyrabiania "norm sprzedażowych". Nie wywiązanie się z planu może kosztować utratą premii. - Musimy handlować, żeby się utrzymać - przekonuje Poczta Polska.
Do pani Urszuli z łódzkiej Retkini zapukał listonosz. Oprócz listów wyjął z torby dwa znicze - pełniły rolę próbki.
- Takie mamy. W dobrej cenie. Proszę kupić, muszę je sprzedać - powiedział pracownik poczty polskiej.
Łodzianka się zgodziła - zamówiła pięć. Pracownik poczty przyniósł je następnego dnia. I chociaż dodatkowy towar to dodatkowy ciężar dla i tak już obciążonego listonosza, to kobieta usłyszała podziękowania.
- Pan tłumaczył, że miałby nieprzyjemności jakby nie znalazł klientów. Ja też jestem w sumie zadowolona. Kupiłam taniej niż na cmentarzu, bez ruszania się z domu - mówi rozmówczyni tvn24.pl.
"Trzeba wyrobić plan"
O tym, że listonosze muszą być sprzedawcami (co zazwyczaj średnio im się podoba) zrobiło się głośno po wpisie jednego z internautów, który podaje się za listonosza.
Na portalu wykop.pl opisał, że w ramach akcji znicz musi sprzedać co najmniej jeden znicz. Dołączył do tego zdjęcie znicza w pocztowej torbie.
Ja z siebie idioty i domokrążcy robić nie będę. Internauta, który nagłośnił problem sprzedaży towarów przez listonoszy
- Ja z siebie idioty i domokrążcy robić nie będę - pisał w internecie.
Redakcji tvn24.pl wytłumaczył, że woli pozostać anonimowy, bo boi się konsekwencji zawodowych.
- Sytuacja w której się znalazłem delikatnie mnie zaskoczyła. Z tego też powodu chciałbym, na razie, powstrzymać się od komentowania tej sprawy - pisał do nas w mailu.
O obowiązkach handlowych mówią za to inni listonosze.
- W tym miesiącu musimy sprzedać towar za 240 złotych. Mamy znicze, ale mamy też krzyżówki, kalendarze, namawiamy ludzi do zakładania kont bankowych - tłumaczy nam Paweł, którego spotkaliśmy przy łódzkim centrum logistyki poczty polskiej.
Sprzedawać mogą, ale...
O biznesowe obowiązki listonoszy zapytaliśmy Zbigniewa Baranowskiego, rzecznika Poczty Polskiej. Ten tłumaczy, że sprzedawanie zniczy nie jest niczym niezwykłym i jest to część obowiązków listonoszy.
- Pracownicy poczty mają wyznaczane cele sprzedażowe, tak jak to się dzieje w każdej firmie - mówi nasz rozmówca.
Co grozi za nie wywiązywanie się z narzuconych norm?
- Pracownik, który zrealizuje plan sprzedażowy otrzymuje stosowną premię. To sytuacja, która jest obowiązującą w każdej firmie. Premia może być pomniejszona w związku z niższą realizacją sprzedaży – wyjaśnia rzecznik.
Dodaje przy tym, że takie usługi pomagają zwłaszcza osobom spoza aglomeracji i które mają "zawężony dostęp do produktów i usług". Rzecznik Poczty Polskiej precyzuje jednak, że takie usługi nie oznaczają, że listonosz musi być dodatkowo obciążony.
- Towar wożą tylko pracownicy z samochodem. Co do zasady listonosze piesi nie powinni mieć w swoich torbach nic poza przesyłkami - dodaje nasz rozmówca.
- Co z tego, że ktoś ma towar w samochodzie? Nie wjedzie nim przecież na czwarte piętro – krzywią się listonosze.
Samochodu nie ma np. pan Paweł. Zamiast tego jeździ rowerem.
- Jak ktoś zamówi za dużo, to wtedy zostawiam na poczcie. Ale mniejsze ilości dostarczam - podkreśla.
Pieszo swój rejon "obstawia" internauta, który nagłośnił "akcję znicz" w internecie. Według regulaminu obowiązującego listonoszy, nie powinien nosić przy sobie żadnego towaru.
- Wyjaśniamy tę sprawę. Próbowaliśmy kontaktować się z tym internautą - mówi rzecznik poczty. Na razie jednak próby są nieskuteczne. Bo chociaż Poczta Polska zapewnia, że listonoszowi nie grożą żadne konsekwencje zawodowe, ten na wszelki wypadek woli pozostać anonimowy.
- Na pewno istnieją inne rozwiązania, które nie wymagają angażowania mojej osoby bezpośrednio. Jestem tylko listonoszem - napisał na internetowym forum proszony o kontakt przez Pocztę Polską.
Dlatego też pocztowcom nie udało się na razie potwierdzić wiarygodności internauty.
Nie ma wyjścia?
Paweł Jędrzejewski, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność pracowników Poczty Polskiej informuje, że w najbliższy poniedziałek będzie rozmawiał z łódzkimi władzami PP.
- To jedna ze spraw, o której będziemy rozmawiać. Listonosz ma mnóstwo obowiązków, nie musi dodatkowo być przedstawicielem handlowym czy domokrążcą - mówi nasz rozmówca.
Tyle, że Poczta Polska ma na to nieco inne spojrzenie.
- Mamy najbardziej liberalny rynek pocztowy w Europie. Jest mnóstwo kurierów, a ludzie wysyłają coraz mniej listów. Żebyśmy mogli przetrwać, musimy handlować - zaznacza Zbigniew Baranowski.
Poczta zatrudnia prawie 80 tys. ludzi na etatach. Żeby przekonać się, że w tej instytucji handel odgrywa coraz większą rolę, wystarczy wejść do placówki. Kiedy pojawiliśmy się na poczcie przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi od razu zagadnęła nas pracownica mająca stanowisko przy drzwiach.
- Interesuje pana ubezpieczenie? Proszę, ulotka – powiedziała, jeszcze nie wiedząc, że rozmawia z dziennikarzem.
Na lewej stronie od wejścia – duże stoisko ze zniczami. Po prawej – gry planszowe.
- Handel towarów jest działalnością uzupełniającą, która ma też dołożyć cegiełkę do luki po spadających przychodach z papierowej korespondencji, której Polacy wysyłają coraz mniej - zaznacza Zbigniew Baranowski.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź, wykop.pl