Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar wystąpił do prokuratury o wszczęcie śledztwa w sprawie spotu wyborczego PiS mającego - w jego ocenie - "jednoznacznie antyuchodźczy i antymuzułmański charakter". Bodnar chce, "by prokuratura ustaliła, czy nie doszło do przestępstwa publicznego nawoływania do nienawiści ze względu na pochodzenie narodowe, etniczne lub wyznanie". Według rzeczniczki PiS Beaty Mazurek zarzuty Bodnara są "nieprawdziwe i mało poważne".
O zawiadomieniu prokuratury Rzecznik Praw Obywatelskich poinformował w środę na swojej stronie internetowej.
Chodzi o przedstawiony w zeszłym tygodniu spot Komitetu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem "Wybierz #BezpiecznySamorząd". Jego autorzy przekonywali, że w przypadku zwycięstwa Platformy Obywatelskiej w wyborach samorządowych do Polski zacznie napływać więcej imigrantów. Spot pokazywał wyimaginowaną sytuację z 2020 roku, kiedy uchodźcy dopuszczali się przemocy, przestępstw na tle seksualnym i tworzyli "enklawy".
Przestępstwo publicznego nawoływania do nienawiści
W związku z tym Adam Bodnar "wystąpił do Prokuratora Okręgowego w Warszawie o wszczęcie z urzędu postępowania w kierunku ustalenia, czy spot nie miał na celu wzbudzenia wśród odbiorców nienawiści lub innych silnych negatywnych emocji wobec migrantów, uchodźców, osób pochodzenia arabskiego i wyznawców islamu, a tym samym czy nie doszło do popełnienia przestępstwa publicznego nawoływania do nienawiści ze względu na pochodzenie narodowe, etniczne lub wyznanie" - czytamy w komunikacie na stronie rzecznika.
RPO: film "zmierzał do wywołania u odbiorców lęku oraz niechęci"
"Nie mam wątpliwości, że film ten, zgodnie z zamierzeniem autorów, przedstawić miał społeczność migrantów, a przede wszystkim uchodźców pochodzących z krajów arabskich i wyznających religię muzułmańską (o czym świadczy dobór zdjęć i użyte przez autorów określenie enklawy muzułmańskich uchodźców), w negatywnym świetle i zmierzał do wywołania u odbiorców lęku oraz niechęci wobec tej społeczności" - napisał Bodnar.
Zobacz całe pismo RPO do prokuratury > W komunikacie zaznaczono także, że "organy ścigania otrzymujące od rzecznika takie żądanie obowiązane są niezwłocznie wszcząć postępowanie przygotowawcze w sprawie o przestępstwo ścigane z urzędu". Według RPO bezsprzeczną intencją autorów spotu było spowodowanie u odbiorców wrażenia, że uchodźcy będą mieli destrukcyjny wpływ na społeczeństwo i stanowić będą poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa.
"Wywołanie u odbiorców skrajnie negatywnych emocji miało zachęcić potencjalnych wyborców do oddania w wyborach samorządowych głosu na ugrupowanie polityczne, które w sposób jednoznaczny sprzeciwia się przyjmowaniu migrantów" - zaznaczono w komunikacie. RPO zwrócił też uwagę, że skrajnym i częstym przejawem postaw niechętnych migrantom są akty przemocy, werbalnej lub fizycznej, których ofiarami są osoby o różnej narodowości, pochodzeniu etnicznym, rasie czy wyznaniu.
"Statystyki opracowywane i publikowane każdego roku przez Prokuraturę Krajową wyraźnie wskazują, że w ostatnich latach wzrosła liczba takich czynów popełnianych wobec muzułmanów i osób pochodzenia arabskiego, jednoznacznie utożsamianych ze społecznością migrantów" - wskazał. Adam Bodnar w zawiadomieniu podkreślił, że spot wymaga uważnej analizy pod kątem nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych i wyznaniowych. Zgodnie z art. 256 par. 1 Kodeksu karnego, "kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch".
Mazurek: spot PiS zawierał prawdę
Komentując decyzję Bodnara, rzeczniczka PiS Beata Mazurek stwierdziła, że "to już zaczyna być nudne, głównym zajęciem RPO jest tylko walka z PiS".
- Stanowisko rzecznika nie jest żadnym zaskoczeniem. Jego polityczna nienawiść do obozu rządzącego jest wyjątkowo czytelna - powiedziała. Jak przekonywała spot "zawierał prawdę i mówił o planach PO w kwestii sprowadzenia imigrantów".
- Ostrzegał także o realnych zagrożeniach i konsekwencjach - dodała. Mazurek mówiła także, że "bezpieczeństwo Polaków jest ważnym zobowiązaniem wyborczym PiS i będzie konsekwentnie realizowane". - Zarzuty pana Bodnara są nieprawdziwe i mało poważne - oceniła.
"To był zły spot"
W środę o spot pytany był w "Rozmowie Piaseckiego" minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. Przyznał, że "wstydził się", kiedy opublikowano ten film.
- To był zły spot. Nie wiem, kto o tym zadecydował, to tajniki sztabu wyborczego - mówił.
- Jeżeli szukać przyczyn nie tak zdecydowanego zwycięstwa (w wyborach samorządowych - red.), jakie być może było w naszym zasięgu, to [spot - red.] jest jedną z przyczyn - stwierdził wicepremier.
Beata Kempa o spocie
Minister do spraw pomocy humanitarnej Beata Kempa w środę w "Kropce nad i" w TV24 nie odpowiadała jednoznacznie na pytanie, co sądzi o spocie PiS.
- Jestem ministrem do spraw organizowania i koordynowania współpracy z wieloma dobrymi ludźmi w naszym kraju w sprawie pomocy osobom, które jej potrzebują - mówiła. - 164 miliony ludzi na świecie potrzebuje natychmiastowej pomocy i ta liczba rośnie. Od 2012 roku wzrosła o 100 milionów osób, dlatego Polska pomaga - mówiła.
Pytana, czy wstydzi się tego spotu i dlatego nie chce odpowiedzieć na pytania, minister podkreślała rolę pomocy humanitarnej, jaką niesie Polska.
Dopytywana, dlaczego PiS zrobił taki antychrześcijański spot, odpowiedziała: - Jeżeli weźmiemy pod uwagę to, co dzieje się na terenie wielu krajów, które przyjęły imigrantów ekonomicznych, to jest tak straszne, że ja sobie nie wyobrażam, żebym ja, czy nasze dzieci były zagrożone na ulicach.
"Czy dzisiaj w ogóle ten spot był potrzebny?"
Były rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński ocenił w środę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że spot PiS jego zdaniem był "zbędny".
- W poprzednich kampaniach było tak, że na początku była strategia na całą kampanię ustalona na kilka miesięcy. Każdy spot był temu podporządkowany. Jeśli się jakiś pojawiał temat, to spot musiał jednak wynikać ze strategii albo się w nią wpisywać - powiedział Łapiński pytany, kto decyduje o wypuszczaniu podobnych spotów.
- Spoty dla samych spotów to nie jest kampania. Można oczywiście robić billboardy, konwencje, spoty, tylko że to są techniki kampanijne. One muszą wynikać z jakiejś analizy, ze strategii i potem można krok po kroku ją realizować. Oczywiście trzeba reagować na to, co się dzieje, ale to nie mogą być reakcje chaotyczne - tłumaczył.
- Ten spot trzeba rozważyć na tle, nie czy był ładny, czy nieładny, ale czy był skuteczny. Dzisiaj nie było żadnych emocji związanych z uchodźcami - przyznał. Dopytywany, czy taki spot może pojawić się bez wiedzy i zgody prezesa, powiedział, że tak i dodał, że "prezes nie musi go oglądać przed i akceptować, bo od tego jest sztab wyborczy".
- To nie jest tak, że każdą pojedynczą decyzję w czasie kampanii prezes musi zaakceptować. To też byłoby trudne techniczne. To jest pytanie do sztabu, jaki był tutaj mechanizm decyzyjny - powiedział Łapiński.
- Czy dzisiaj w ogóle ten spot był potrzebny? Czy były takie emocje społeczne, gdzie jednym z najważniejszych tematów dla ludzi, którzy idą głosować, była kwestia uchodźców? - mówił pytany, czy jego zdaniem wyemitowanie spotu było złą decyzją.
Autor: akr//kg / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KWW Prawo i Sprawiedliwość