Wspólny patrol straży miejskiej i policji otrzymał wezwanie do sklepu drogeryjnego przy ulicy Senatorskiej. Po przybyciu na miejsce ochrona wskazała 35-letniego mężczyznę, który zdjął z półki wartą 370 złotych elektryczną szczoteczkę do zębów, schował ją do torby i wyszedł za linię kas, nie płacąc.
Nie była to jego pierwsza kradzież w tym sklepie. Po sprawdzeniu monitoringu ochrona ustaliła, że ten sam mężczyzna dokonał kradzieży takiej samej szczoteczki pięć dni wcześniej. Jak podała straż miejska, monitoring w innych sklepach zarejestrował podobne czyny 35-latka także w sklepach tej sieci: na placu Bankowym, przy ulicy Stawki oraz przy Płockiej.
"Jakby nie wiedział, że można je naładować"
"Obcokrajowiec kradł je… codziennie, jakby nie wiedział, że można je naładować. Za każdym razem jego łupem padały te same modele szczoteczek. Jest mało prawdopodobne, by kradzieże dokonane przez mężczyznę były wynikiem postpandemicznej mizofobii, czyli lęku przed brudem i zarazkami, ale nawet gdyby tak było, to nie uchroni go to od kary" - czytamy dalej w komunikacie strażników.
Sieć drogerii podliczyła wartość skradzionego towaru na 2220 złotych. Mężczyzna został przewieziony do komendy rejonowej policji, gdzie został zatrzymany pod zarzutem przywłaszczenia cudzych rzeczy (art. 278 Kodeksu karnego), za co grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
"Przez jakiś czas będzie musiał myć zęby tradycyjną szczoteczką, ale o tym, jak długo, zdecyduje sąd" - podsumowała żartobliwie straż miejska.
Autorka/Autor: katke
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: straż miejska