Niektóre lokale wyborcze w Warszawie przypominały sklepy, do których stoi się po promocyjne towary. Mieszkańcy Śródmieścia musieli stać nawet trzy godziny w kolejce, by oddać cztery głosy, a nie byli pewni, czy w ogóle się uda. Jak tłumaczył komisarz wyborczy, na taki stan rzeczy złożyło się kilka elementów.