Do pożaru przy Jugosłowiańskiej doszło w piątek przed północą. Ogień pojawił się na balkonie jednego z mieszkań na czwartym piętrze. Walczyły z nim trzy zastępy straży pożarnej. Niewykluczone, że przyczyną były materiały pirotechniczne odpalane podczas sylwestrowej nocy. Właściciel mieszkania opowiedział w rozmowie z reporterem TVN24 Arkadiuszem Wierzukiem, że gdy wybuchł pożar, wewnątrz nikogo nie było. Strażacy wyważyli drzwi, by upewnić się, że nie ma tam żadnych osób lub zwierząt potrzebujących ratunku.
- Byliśmy u znajomych na kolacji sylwestrowej. O pożarze dowiedzieliśmy się z Facebooka. Synowa zobaczyła na grupie Gocław relację, że pali się mieszkanie. Gdy zaczęliśmy się przyglądać, okazało się, że jest to nasze mieszkanie - mówił Marek Dworakowski.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO
Spłonął balkon i część pokoju
Jak opisywał, z relacji świadków wynika, że przed blokiem dwóch młodych mężczyzn odpaliło racę, która wpadła na balkon i zaprószyła ogień. - Spaleniu uległ cały balkon, wszystkie meble balkonowe, całe okno - wylicza. Płomienie dostały się też do środka, powodując szkody w pobliżu okna. - Ściany, sufity są oczadzone. Musieliśmy do szóstej rano wywozić wszystkie ubrania, sprzęty elektroniczne, które dały się jeszcze uratować. Część z nich - komputery, telewizory - nie działają - dodał.
Mężczyzna zaapelował w mediach społecznościowych o pomoc w odnalezieniu sprawców. - Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek informacje, prosimy o poinformowanie nas lub policji, która prowadzi swoje dochodzenie w tej sprawie - podkreślił.
Mówił też, jaki jest jego stosunek do fajerwerków i petard. - Od wielu lat jestem przeciwnikiem, głównie ze względu na zwierzęta, które się boją tych petard. Ale jak widać ludzie też ponoszą realne straty z powody zachowań, których można by unikać - ocenił.
Autorka/Autor: kk/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24