W niedzielę rano maszynista pociągu zgłosił nieprawidłowości w infrastrukturze kolejowej w rejonie stacji PKP Mika na linii między Warszawą a Lublinem w powiecie garwolińskim. Na miejscu interweniowały służby. Tor wyłączono z ruchu.
Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek rano o ustaleniach służb. "Niestety potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy" - przekazał we wpisie w serwisie X.
"Na tej samej trasie, bliżej Lublina, również stwierdzono uszkodzenie" - dodał premier.
"Eksplozja miała najprawdopodobniej na celu wysadzenie pociągu"
Wkrótce Centrum Informacyjne Rządu opublikowało krótkie nagranie z udziałem premiera.
- Jesteśmy w miejscu eksplozji, niedaleko Garwolina i stacji Mika. Eksplozji, która miała najprawdopodobniej na celu wysadzenie pociągu na trasie Warszawa-Dęblin. To jest trasa, która służby także do przewozu uzbrojenia na Ukrainę - zaznaczył premier na nagraniu.
Jak mówił, "na szczęście nie doszło do tragedii, ale sprawa jest bardzo poważna". - Eksperci badają każdy szczegół tej sprawy - dodał.
"Wysadzenie toru kolejowego na trasie Warszawa-Lublin to bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli. Trwa śledztwo. Tak jak w poprzednich tego typu przypadkach, dopadniemy sprawców, niezależnie od tego, kto jest ich mocodawcą" - zapowiedział premier w kolejnym wpisie w serwisie X.
Z ustaleń TVN24 wynika, że śledztwem w sprawie obu incydentów na torach zajmie się Prokuratura Krajowa. Postępowanie poprowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji.
Służby pracują na miejscu zdarzenia
Szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcin Kierwiński przekazał, że na miejscu trwają czynności służb.
"Niestety nie ma wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z aktem dywersji. Badany jest także inny fragment tej strategicznej trasy kolejowej, gdzie doszło do uszkodzenia torów" - poinformował w mediach społecznościowych.
Z kolei Tomasz Siemoniak, minister-koordynator służb specjalnych podał, że w działaniach biorą udział funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wspólnie z policją, prokuraturą i służbami kolejowymi. "Ostatnie ustalenia z podjętych czynności zostały przedstawione premierowi" - przekazał w serwisie X.
Wojsko sprawdzi tory
Służby podległe MON ściśle współpracują w celu wyjaśnienia aktu dywersji na torach koło Garwolina. Wojsko sprawdzi odcinek ok. 120 km (przy trakcji kolejowej) biegnący do granicy w Hrubieszowie - przekazał w poniedziałek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że służby podległe resortowi ściśle współpracują w celu wyjaśnienia aktu dywersji. Jak zapowiedział, wojsko sprawdzi około 120-kilometrowy odcinek torów "przy trakcji kolejowej", biegnący do granicy w Hrubieszowie.
Jak wskazał, w działania zaangażowane są m.in. Wojska Obrony Terytorialnej, w tym 2. lubelska brygada OT i wchodzący w jej skład 25. batalion lekkiej piechoty z Zamościa.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazało w niedzielę, że wyłamany został fragment szyn. Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński przekazał natomiast, że okoliczności i przyczyny tego zdarzenia badają funkcjonariusze policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Najpierw rano otrzymaliśmy informacje od jednego z przewoźników, który przejechał tą trasą, o tym, że jest jakaś nierówność. My od razu poinformowaliśmy kolejnego przewoźnika, którego pojazd miał przejechać jako kolejny, o tym, żeby jechał ostrożnie, bo być może coś jest nie w porządku z torem. I on rzeczywiście jechał bardzo ostrożnie, wyczuł nierówność. Poinformował nas, że coś się na tym torze niedobrego dzieje - tłumaczyła na antenie TVN24 Rusłana Krzemińska, rzeczniczka spółki PKP PLK.
Dodała, że uruchomiono wewnętrzną komisję w PKP PLK, która zajmuje się wyjaśnieniem okoliczności incydentu.
Maszynista zauważył uszkodzone tory
Reporter TVN24 Paweł Łukasik opisuje, że już w sobotę wieczorem były pierwsze sygnały o niepokojących dźwiękach w okolicy Życzyna i stacji Mika. Mieszkańcy zgłosili na policję, że słyszeli huk przypominający wybuch. Funkcjonariusze nie znaleźli jednak niczego, co potwierdziłoby jego źródło. - Nie było pożaru, nie było dymu - opisuje.
Z naszych ustaleń wynika, że maszynista pociągu PKP Intercity Wisłok z Warszawy do Rzeszowa jako pierwszy zauważył w niedzielę rano nieprawidłowości na torach.
- Jeden z maszynistów, jadących pociągiem w kierunku Lublina, zgłasza dyżurnemu w Dęblinie, że coś niepokojącego wydarzyło się w rejonie stacji Mika. To niewielka stacja, przy wyremontowanej ostatnio trasie, gdzie pociągi momentami pędzą nawet 150 kilometrów na godzinę - relacjonuje Łukasik. - Maszynista informuje, że przejechał przez coś jakby dziurę, wyrwę. Zgłasza to dyżurnemu ruchu, który informuje następny pociąg Kolei Mazowieckich, którym podróżowało zaledwie kilku pasażerów - mówi reporter.
I dodaje, że kolejny maszynista ostrożnie zbliżył się do wskazanego w zgłoszeniu miejsca, ale najpewniej nie zdążył wyhamować i wjechał na uszkodzony fragment torowiska częścią wózków. - To stary skład, zmodernizowany i służący w podmiejskich kolejach. W tej chwili cały czas stoi w miejscu zdarzenia - wskazuje Łukasik.
Trasa jest przejezdna
Spółka PKP PLK podała, że linia kolejowa Warszawa - Lublin jest przejezdna. Ruch między Sobolewem a Życzynem odbywa się po jednym torze. Do czasu przywrócenia rozkładowej jazdy pociągów, opóźnienia mogą wynosić około 10 minut.
Autorka/Autor: kk
Źródło: tvnwarszawa.pl / PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP