"Rząd nie chce rozmawiać z rodzicami o reformie edukacji. Nie słucha obywatelskich próśb o referendum, do którego obywatele mają prawo. Wniosek o referendum czeka w Sejmie na odrzucenie" - informowała przed wydarzeniem Monika Badowska, jedna z jego inicjatorek "dansingu".
"Nie damy się przygnębić"
Akcja zatytułowana jako "Dansing przeciwko reformie edukacji" miała zwrócić uwagę na brak dialogu i - jak podkreślali organizatorzy - "arogancję władzy".
Tańczącym przygrywał zespół muzyczny Seana Palmera.
Dlaczego akurat taniec? Inicjatorzy przekonywali, że "nie dadzą się przygnębić". - Odpowiedzią na brak dialogu i upartość tej władzy niech będzie radosny, międzypokoleniowy protest, nawiązujący do tradycji pomarańczowej alternatywy - informowała Badowska.
Wniosek o referendum skierowany do komisji
Dzień protestu nie był przypadkowy. W czwartek posłowie głosowali nad wnioskiem o referendum w sprawie reformy edukacji. Wniosek o jego przeprowadzenie wpłynął od samych obywateli, którzy zebrali ponad 900 tys. podpisów w tej sprawie. W efekcie glosowań został skierowany do dalszych prac w komisji ustawodawczej.
Pomysłodawcą referendum edukacyjnego jest Związek Nauczycielstwa Polskiego, a w skład komitetu wspierającego inicjatywę weszli przedstawiciele partii politycznych, stowarzyszeń, organizacji i ruchów społecznych między innymi "Rodzice przeciwko reformie edukacji" czy koalicja "Nie dla chaosu w szkole".
Pytanie referendalne zawarte we wniosku brzmi: "Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?".
Sejm może postanowić o poddaniu określonej sprawy pod referendum z inicjatywy obywateli, którzy dla swojego wniosku uzyskają poparcie co najmniej 500 000 osób mających prawo udziału w referendum.
CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT NA TVN24.PL
kw/b