Mrzonka, miejska legenda, zbyt kosztowna inwestycja - tak na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat określano pomysł budowy podziemnego parkingu przy stacji metra Plac Wilsona. Poprzednie podejścia do jego realizacji kończyły się fiaskiem, ale po apelu żoliborskich radnych, ratusz znów rozważa ten pomysł. Ustalono, że potrzebne są kolejne ekspertyzy techniczne i nowa analiza kosztów.
Pomysł uruchomienia parkingu podziemnego przy stacji metra Plac Wilsona sięga początków budowy pierwszej linii metra. Nad tamtejszymi torami odstawczymi znajduje się tak zwana pustka technologiczna, która powstała wraz ze stacją. Jest w niej miejsce na około 200 samochodów.
Komorę zbudowano na zaś, ale gdy tylko pojawiały się głosy, by zrobić z niej użytek, natychmiast odpierano je argumentami finansowo-budowlanymi. Bo żeby pustka stała się parkingiem potrzebne są pieniądze na dobudowanie wjazdów i wyjazdów, a także innej niezbędnej infrastruktury. Obietnica realizacji tej inwestycji przewijała się w obietnicach wyborczych kolejnych kandydatów na prezydenta stolicy, ale dotychczas nikomu nie udało się jej spełnić.
Pierwotnie parking w komorze miał wybudować wykonawca pierwszej linii metra, ale ówczesne władze miasta zrezygnowały ze względu na koszty. To na tamtym etapie najłatwiej było wybudować niezbędne dojazdy, mimo to odpuszczono tę część zadania.
Kolejne podejście to rok 2008. Zarząd Transportu Miejskiego badał, czy pustkę można przeznaczyć na parking P+R. Powstały dwie koncepcje, które okazały się dwukrotnie droższe niż dostosowanie komory do funkcji parkingu w trakcie budowy metra. O odejściu od realizacji inwestycji znów przesądziły kwestie finansowe. Urzędnicy ocenili też, że ta lokalizacja nie spełnienia wymogów dla parkingu przesiadkowego P+R.
Później pojawił się pomysł, by parking powstał w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP). Polegałoby to na tym, że wybrana przez ratusz firma zrealizowałaby inwestycję, a potem przez określony w umowie czas, zarabiała na wynajmie miejsc kierowcom. Negocjacje z potencjalnymi partnerami ciągnęły się latami, a Biuro Infrastruktury w ratuszu ogłosiło nawet postępowanie przetargowe. Wszystko na nic.
Konieczne nowe ekspertyzy
O podziemny parking przy stacji metra Plac Wilsona wielokrotnie upominali się mieszkańcy Żoliborza, skarżąc się na zastawianie okolicznych uliczek. Temat powrócił wraz z dyskusją o rozszerzeniu strefy płatnego parkowania na Żoliborzu. W lutym biegłego roku dzielnicowi radni przyjęli stanowisko, w którym domagają się, by miasto zrealizowało inwestycję z własnych środków lub znalazło w końcu inwestora, który sfinansuje budowę, a potem uruchomi parking i będzie nim zarządzał.
O ich apelu przypomniał na początku listopada miejski radny Jarosław Szostakowski (Koalicja Obywatelska). Zapytał też ratusz, jakie działania zostały podjęte w związku ze stanowiskiem żoliborskich radnych.
"Uruchomienie parkingu podziemnego pozwoli uporządkować parkowanie w rejonie placu Wilsona oraz ograniczy liczbę miejsc na powierzchni, a tym samym umożliwi nową aranżację estetycznej, zielonej przestrzeni w pobliżu placu Wilsona i budynku urzędu dzielnicy" - podkreśla Szostakowski. Radny twierdzi, że inwestycja ma sens "ze względu na opłacalność udostępnionych miejsc parkingowych".
W odpowiedzi na interpelację sekretarz miasta Włodzimierz Karpiński poinformował, że odbyło się już kilka spotkań w tej sprawie. Ostatnie z nich miało miejsce 29 września tego roku i wzięli w nim udział przedstawiciele urzędu i rady dzielnicy, Biura Rozwoju Gospodarczego, Zarządu Dróg Miejskich, Zarządu Transportu Miejskiego i Metra Warszawskiego.
"Zostało ustalone między innymi, że istnieje konieczność wykonania aktualnej ekspertyzy określającej stan techniczny obiektu, możliwości techniczne realizacji parkingu oraz analizę kosztów" - wyjaśnił sekretarz miasta.
Nie ma schodów ani drzwi
Przypomnijmy, że 10 lat temu koszty realizacji tej inwestycji szacowane były - w zależności od wariantu - na 20-30 milionów złotych. Z ówczesnych symulacji wynikało też, że gdyby parking udało się zrealizować w ramach PPP, miesięczny koszt jednego miejsca wynosiłby około 500 złotych.
W 2011 roku reporterowi tvnwarszawa.pl udało się wejść do pustki technologicznej z kamerą. Jak opisywaliśmy, do środka nie prowadzą żadne schody ani typowe drzwi. Można do niej wejść tylko przez komorę wentylacyjną. Wcześniej trzeba jednak wyłączyć urządzenia. Samo pomieszczenie przypomina bunkier. Na surowych, betonowych ścianach wiszą tylko lampy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl