Spółdzielnią twardą ręka kieruje Andrzej Stępień. Kiedyś członek rady nadzorczej, później jej szef, a od sześciu lat prezes.
Telewizje tylko z zaproszeniami
– On stanowi w spółdzielni prawo. Nie ma znaczenia, jaki jest kodeks karny czy przepisy prawa spółdzielczego. Jak prezes uzna, że dla niego jest coś korzystne, to tak ma być – opowiada Marek Wojtalewicz, członek rady nadzorczej.
W ubiegłym tygodniu mieszkańcy znowu podjęli próbę "obalenia reżimu", który narzuca prezes Stępień. Wielu lokatorów pojawiło się na nadzwyczajnym zebraniu. Pojawił się też reporter TVN24 Przemysław Wenerski, jednak nie został wpuszczony. – Wpuszczamy tylko telewizje z zaproszeniami – powiedział jeden z ochroniarzy.
Oddanie władzy? "Nie rozumiem"
Na spotkaniu, mimo burzliwej dyskusji, nic nie uzgodniono. – Tutaj nie ma demokracji – oburzali się kolejno lokatorzy.
Co teraz? – Nawet w Libii, Syrii, Tunezji czy Egipcie ludzie się ruszyli, teraz czas na nas – mówi Barbara Kosicka-Sobieszek, jedna wzburzonych z lokatorek.
Prezes spółdzielni, który w końcu zgodził się na spotkanie z reporterem TVN24 przekonywał jednak, że nie ma potrzeby zmiany zarządu. – Zostaliśmy wybrani przez członków spółdzielni, nikt też nie wyraził woli zmiany składu – mówi Stępień. – Dla mnie nie zrozumiałe jest sformułowanie "oddanie władzy" – dodaje.
bf/roody