Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zapowiedział we wtorkowych "Faktach po Faktach", że nie zamierza startować w nadchodzących wyborach do parlamentu.
Po przegranych wyborach do europarlementu opozycja zastanawia się, co dalej. Jednym ze sposobów na ograniczenie wpływów PiS-u miałoby być zdominowanie Senatu (tu narzucają się porównania do wyborów 4 czerwca 1989). Mówi się, że o miejsca w izbie wyższej parlamentu mogą być popularni samorządowcy.
- Niektórzy będą na listach wyborczych być może, niektórzy będą popierali koleżanki i koledzy na listach, inni będą służyli radą i wsparciem, zwłaszcza kiedy się zacznie bój w ostatnich tygodniach kampanii - przekonywał Rafał Trzaskowski w "Faktach po Faktach". - A w tej chwili chcemy służyć przede wszystkim radą i wsparciem, wszyscy razem. Jeżeli będzie z nami Lech Wałęsa, jeżeli będzie z nami Donald Tusk, to tylko lepiej - tłumaczył.
"Nie będę startował, chcę więcej rozmawiać"
- My sformułowaliśmy te 21 tez samorządowych, żeby rozmawiać, przecież my nie chcemy nikomu nic narzucać, my chcemy sprawdzić, czy cała opozycja jest w stanie przyjąć to jako swój program, a później - w toku dyskusji i ewentualnie później, jak wygramy wybory - ewentualnych zmian, bo przecież chcemy zaproponować także zmiany ustawowe - wskazywał prezydent Warszawy. - Chcielibyśmy po prostu doprowadzić do zrealizowania tych celów - dodał.
- Doszliśmy do konstatacji, że jeśli wybory wygrałby PiS, to będzie to początek końca samorządów. Stąd nasza jasna deklaracja, że wszyscy opowiadamy się za tym, aby siły polityczne tworzyły koalicję - mówił Trzaskowski. - Ja nie będę startował w tych wyborach, ale chcę jeszcze więcej rozmawiać o tym, jakie wnioski wyciągać z naszych wyborów samorządowych - zapewnił.
Czytaj także: 21 propozycji i nowy pomysł na Senat. "Jeden z bardzo odważnych" postulatów
mjz/adso/em/b