Na Polu Mokotowskim ustawiono dwie toalety automatyczne. Pieniądze na ich budowę pochodziły z oszczędności przy zimowym odśnieżaniu dróg. Jedna stoi niedaleko ulicy Batorego - działa od lipca, natomiast druga bliżej al. Niepodległości - uruchomiono ją w ubiegłą sobotę.
Miasto miało trudności z ich uruchomieniem, a konkretnie z przyłączeniem toalet do prądu.
Nieprzyjemna przygoda
To właśnie w pierwszej z nich nasz reporter Lech Marcinczak, przeżył dość nieprzyjemną przygodę.
- Jest chyba problem z czujnikami ruchu. Gdy człowiek usiądzie na sedesie i przez 20 sekund pozostaje w bezruchu, nagle gaśnie światło i wyłącza się wentylator. Po kolejnych 10 sekundach, deska chowa się w ścianę, gdzie jest myta. Wszystko dzieje się dość niespodziewanie, byłem mocno tym zaskoczony - relacjonuje Marcinczak.
Choć na początku sytuacja wydawała mu się komiczna, to później dostrzegł pewne niebezpieczeństwa. - Ja zareagowałem dość szybko, wstałem i deska zatrzymała się w połowie. Gdyby jednak na moim miejscu była starsza osoba lub dziecko, to mogłoby się to skończyć dużo gorzej - zauważa nasz reporter.
Sprawa zamknięta
Niespodziewane chowanie się deski powinien powstrzymać czujnik podczerwieni. Wszystko wskazuje na to, że to on odmówił posłuszeństwa. Po naszej interwencji producent toalet na równe nogi postawił firmę serwisową, a ta awarię usunęła. I na tym sprawa wydaje się zamknięta.
Poza Polem Mokotowskim automatyczna toaleta działa jeszcze w Parku Ujazdowskim. Zarząd Oczyszczania Miasta chce postawić takie urządzenie także w Parku Praskim.
Łukasz Wieczorek, "Polska i Świat" /jb/b