Pierwszy raz od 11 lat nie przyjechał na dworzec. Nie jechał dorożką przez miasto. Nie odebrał defilady i nie spotkał się z warszawiakami. Siedem miesięcy temu w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem zginał Janusz Zakrzeński.
Przez lata zrósł się z postacią Marszałka Józefa Piłsudskiego tak mocno, że dla wielu po prostu nim był. - Byłam na pana pogrzebie - usłyszał kiedyś do starszej pani, która ucałowała go wcześniej w rękę.
Miał swój mundur, płaszcz i szarą czapkę maciejówkę. Ćwiczył gesty marszałka. Zżył się ze swoją największą rolą. - Bardzo dokładnie ćwiczył i analizował wszystkie jego ruchy, utrwalone na kliszach filmowych. Piłsudski w wykonaniu Janusza Zakrzeńskiego był postacią przeniesioną z lat 20., czy 30. we współczesność i to był niezwykłe - twierdzi Jan Kasprzyk, prezes Związku Piłsudczyków.
Janusz Zakrzeński zginął 10 kwietnia 2010 roku. Organizatorzy tegorocznych obchodów nie szukali zastępcy. Był jednym z tych, których zastąpić nie sposób.
Cyprian Jopek bf/roody