Skarb? To słowo w pierwszej chwili przynosi pewnie na myśl garniec złotych monet. Propozycję by wymienić nań znalezione w schronie dokumenty wielu przyjęłoby jednak z oburzeniem. Przez dłuższy czas bunkier w Ogrodzie Krasińskich krył jednak tysiąc metrów bieżących wyjątkowych perełek.
W 2008 r. dokopał się do nich dyrektor biura administracyjno-gospodarczego w ratuszu - Andrzej Kicman. Później prezydent miasta porozumiała się z wojewodą, który miał nadzór nad archiwum i rozpoczęło się przywracanie dokumentów do "życia".
Świdermajer - 1919
Akta odgrzybiono, wyczyszczono i zinwentaryzowano. W efekcie wyszło na jaw co krył bunkier. To "dokumentacja archiwalna z lat 1930 - 1972, dotycząca, domów jednorodzinnych, pałacyków, kamienic, dworków, kin, ambasad, kościołów, uczelni". Okazało się jednak, że znalazło się też sporo projektów z dwudziestolecia międzywojennego. - Najstarszy projekt, jaki znaleźliśmy jest z 1919 r. To niezwykły drewniany domek letniskowy, tzw. Świdermajer, zaplanowany w Falenicy - wyjaśnia Halina Wójcikowska z archiwum urzędu miasta, które sprawuje piecze nad zbiorem. - W tym projekcie wyjątkowy jest rysunek perspektywiczny domku - dodaje.
Perełki znalezione w schronie prezydenta
Dokumenty kryją też unikalny zbiór ze stołecznymi neonami - to zdjęcia, ale i projekty plastyczne, które musiał zatwierdzać naczelny architekt miasta w latach 50 i 60. Znajdziemy znajome miejsca: Smyk, czyli dawny Centralny Dom Towarowy z projektem neonu "Delikatesy", czy dzisiejsze skrzyżowanie al. Jana Pawła II z ul. Nowolipki z pionowym napisem: "Muranów".
- Są też teczki aktowe, które mówią o tym, co działo się w Warszawie zaraz po II wojnie światowej. To taki przekrój socjologiczny miasta. Informacje o tym, jak ludzie byli kwaterowani, jakie mieli problemy - wyjaśnia Wójcikowska. I dodaje, że dokumenty są wciąż przeglądane. Każdy może kryć kolejne sekrety.
Grube ściany, sufit z blachą
Tajemnicą dla wielu warszawiaków pozostaje też sam bunkier (to nazwa potoczna, oficjalnie jest to schron). Powstał tuż przed II wojną światową. - Świadczył o aktywności ówczesnych władz w sferze obrony. Ale Stefan Starzyński nie był w nim podczas działań wojennych. Przebywał w ratuszu i w terenie - wyjaśnia prof. Marian Marek Drozdowski, autor biografii przedwojennego prezydenta.
I dodaje dlaczego: - Duże znaczenie miała tu śmierć drugiej żony prezydenta Pauliny Chrzanowskiej-Tylickiej. Zmarła w 1939 r., a Stefan Starzyński zaczął przeżywać wtedy głęboką frustrację. Właściwie przestał dbać o swoje bezpieczeństwo - zaznacza prof. Drozdowski.
Perełki znalezione w schronie prezydenta
A miał je zapewnić prezydentowi właśnie bunkier. Jak opisuje w ekspertyzie technicznej Marek Łowkis, składa się z ośmiu pomieszczeń wysokich na 2,5 m., ściany są specjalnie zbrojone prętami, a gruby, 130 cm strop wzmacnia blacha falista. Miała chronić przed spadającymi bryłami betonu w przypadku wybuchu bomb lotniczych. Specjalnej grubości są również drzwi prowadzące do niektórych pomieszczeń.
"Awaria WC, nie używać"
Przez dłuższy czas ściany w bunkrze były zagrzybione. Swoje zrobiła też awaria rury - część schronu zalała woda. Po przejęciu obiektu od wojewody, biuro administracyjno-gospodarcze zabrało się za malowanie ścian i odgrzybianie. Teraz przechadzając się po bunkrze, na posadzce można znaleźć pozostałości ułożonych w szachownice biało-czarnych płytek. W każdym pomieszczeniu widać też dawne przewody wentylacyjne.
Niektóre miejsca nadal zachowują swoje funkcje. Na drzwiach do toalety wisi dużo mówiąca kartka z napisem: "Awaria WC, nie używać". W ścianach znajdujemy po trzy małe dziury, układające się w trójkąt. Na każdym kroku zobaczymy też ślady zmian w bunkrze. Nowy, ogromny wentylator czy piec z lat 80 - to te najbardziej rzucające się w oczy.
Zamknięte drzwi ewakuacyjne
Na wyobraźnię działają również zamknięte drzwi w południowej części schronu. To wyjście awaryjne prowadzące do włazu znajdującego się w ogrodzie. Plotka głosi, że przejście pod ziemią mogło prowadzić również do Pałacu Mostowskich.
Bunkier znajduje się bezpośrednio pod ogrodzonym fragmentem Ogrodu Krasińskich. Z zewnątrz teren nie robi najlepszego wrażanie, wzdłuż ogrodzenia przeciągnięty jest drut kolczasty, alejki są zarośnięte. Nie najlepiej prezentuje się też mały budynek, który jest za kratami. Powstał około 1950 r., choć odnowiony, to nie prezentuje żadnej wartości historycznej. Dlatego urzędnicy rozważają opcję jego wyburzenia - chcą też zagospodarować sam bunkier.
Andrzej Rejnson
Źródło zdjęcia głównego: | Fakty TVN