Przedstawiciele komisji weryfikacyjnej poinformowali na czwartkowej konferencji prasowej, że zajmą się sprawą kamienicy przy Dahlberga 5 na posiedzeniu 16 kwietnia.
Sebastian Kaleta powiedział, że po reprywatyzacji budynku miasto zachowało jedną trzecią praw do tej nieruchomości. - A jak się okazuje, w 2007 roku miasto przekazało prawo do zarządzania swoim udziałem znanemu kolekcjonerowi kamienic Markowi M. i jego wspólnikowi biznesowemu - podkreślił.
Trudna sytuacja lokatorów
Jak dodał, do reprywatyzacji kamienicy doszło na początku prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz, a od początku 2007 roku mieszkańcy skarżyli się do miejskich urzędników na to, że nowy właściciel kamienicy podwyższa znaczenie czynsze i straszy eksmisjami. Pisma w tej sprawie, jak powiedział Kaleta, miały trafić do bezpośrednich zastępców Gronkiewicz-Waltz, w tym do Andrzeja Jakubiaka, który był wiceprezydentem do 2011 roku.
Kaleta mówił też, że w czerwcu 2007 roku doszło do kluczowego spotkania w sprawie Dahlberga 5. - Burmistrz dzielnicy Wola, członek PO Marek Andruk spotyka się z Markiem M. M. oświadcza burmistrzowi dzielnicy Wola, że celem jego aktywności w tej kamienicy jest to, ażeby podnosić mieszkańcom czynsze aż wpadną w spiralę zadłużenia, a następnie doprowadzić do ich eksmisji - zaznaczył Kaleta.
Jak mówił dalej, "w 2007 roku Platforma zarządzająca Warszawą miała pełną świadomość, jakie działania zamierza podejmować Marek M. w kamienicach, które przejął on w procesie reprywatyzacji".- Hanna Gronkiewicz-Waltz od wiosny 2007 roku wiedziała, jaki jest przepis na eksmisję, na czyszczenie kamienic. Co z tym zrobiła? W grudniu 2007 urzędnicy dzielnicy Wola zarządzanej przez PO, podpisują ze wspólnikiem biznesowym Marka M. umowę, na podstawie której oddają mieszkańców, prawo do zarządzania nieruchomością - opisywał wiceszef komisji weryfikacyjnej.
Kamienica przy Dahlberga 5
Problemy lokatorów z zadłużeniem
Kaleta podkreślił, że nieruchomość została zaniedbana, nie wywożone były śmieci, odcinano media, a lokatorzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji. Jak dodał, później Marek M. pozwał mieszkańców o spłatę gigantycznego zadłużenia.
Podkreślił, że po 2010 roku Marek M. założył mieszkańcom sprawę o eksmisję. - Miasto dołącza do spraw po stronie Marka M., wnioskuje, ażeby dokonać eksmisji, jednocześnie wnioskuje, aby mieszkańcy oddali koszty postępowania oraz o to, żeby mieszkańcom nie przyznano prawa do lokalu zastępczego - mówił Kaleta
- Mówiąc wprost, miasto chciało, żeby ci ludzie trafili na bruk. Hanna Gronkiewicz-Waltz i urzędnicy wspólnie z Markiem M. doprowadzili do dramatu ludzi, którzy mieszkali w tej kamienicy, została tutaj jedna rodzina. Platforma nie może dłużej ukrywać, że odpowiada za dramat tysięcy lokatorów - oświadczył Kaleta.
Poinformował, że na poniedziałkową rozprawę komisji w sprawie Dahlberga 5 wezwany został Marek Andruk (były burmistrz Woli), lokatorzy, a także Marek M. - A Andrzej Jakubiak, który był wiceprezydentem Warszawy i nie pomógł lokatorom, zostanie wezwany przed komisję, taki będzie wniosek, na postępowanie ogólne również w najbliższym czasie - zapowiedział.
Problem z wezwaniem Marka M. na posiedzenie
Ratusz: współwłaściciele nie wyrażali chęci współpracy
Rzecznik stołecznego ratusza Bartosz Milczarczyk przekazał, że w grudniu 2006 roku prezydent Warszawy podjął decyzję o ustanowieniu użytkowania wieczystego na okres 99 lat dla Dahlberga 5 na rzecz dwójki nowych właścicieli.
Dodał, że miasto zachowało 4/12 udziału w tej nieruchomości. W czerwcu 2007 roku nieruchomość została przekazana przez Zakład Gospodarowania Nieruchomościami w dzielnicy Wola na rzecz osób wskazanych w wydanej przez prezydenta Warszawy decyzji.
Jak przekazał rzecznik ratusza, jeszcze w 2007 roku do urzędu dzielnicy Wola zaczęły docierać informacje od lokatorów budynku, którzy zgłaszali liczne uwagi i zastrzeżenia dotyczące niewłaściwego sposobu zarządzania nieruchomością.
- Urząd dzielnicy wielokrotnie wyrażał wobec zarządcy nieruchomości zastrzeżenia w związku ze złym stanem technicznym budynku przy Dahlberga 5 i sposobem jego zarządzania oraz wzywał do podjęcia działań naprawczych i remontowych. Niestety współwłaściciele nie wyrażali chęci współpracy - podał Milczarczyk.
Jak poinformował, negatywna ocena pracy zarządcy skłoniła władze dzielnicy Wola do podjęcia kroków zmierzających do rozwiązania umowy z obecnym zarządcą i zawarcia umowy z innym podmiotem prowadzącym działalność w zakresie zarządzania nieruchomościami. Propozycja taka - jak przekazał Milczarczyk - została skierowana do pozostałych współwłaścicieli budynku, lecz nie spotkała się z odzewem.
- W związku z tym w marcu 2017 roku miasto stołeczne Warszawa wystąpiło z wnioskiem do sądu o ustanowienie zarządcy przymusowego. Pierwsza rozprawa zaplanowana jest na czerwiec tego roku - poinformował rzecznik ratusza.
Podkreślił też, że "działania wobec nierzetelnego zarządcy były podejmowane już wcześniej". - W 2013 roku ZGN Wola skierował wniosek do Komisji Odpowiedzialności Zawodowej przy Ministrze Transportu, Budownictwa i Gospodarki Wodnej o cofnięcie licencji zarządcy. Postępowanie zostało jednak umorzone w związku z wejściem w życie ustawy likwidującej obowiązek posiadania licencji zawodowej zarządcy nieruchomości - tłumaczył Milczarczyk.
Zaznaczył, że w maju 2015 roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję dotyczącą przeprowadzenia niezbędnych napraw, których celem byłoby poprawienie stanu technicznego budynku.
- Zgodnie z zapisami decyzji remont powinien obejmować dach, kominy, przewody spalinowe, zabezpieczenie poddasza przed dostępem ptaków, naprawę chodnika i tynków. Decyzję w sprawie tej nieruchomości wydał również Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny, który nakazał oczyszczenie poddasza budynku z ptasich odchodów i jego dezynfekcję. Pomimo licznych wezwań zarządca nie wykonał powyższych obowiązków. Ostatecznie ZGN Wola wykonał prace wynikające z decyzji Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego - podał rzecznik ratusza.
PAP/kw