W referendum głosować będzie mógł każdy, kto w dowodzie ma inne miasto niż stolica i nie płaci tu podatków. Wystarczy, że dopisze się do spisu wyborców jako mieszkaniec. Czy te osoby rzeczywiście są związane z Warszawą? - Prezydent m.st. Warszawy będzie miał ograniczone możliwości weryfikacji - ocenia ekspert. Materiał Michała Tracza, reportera programu "Polska i Świat" w TVN24.
Zmobilizowanie mieszkańców, by wzięli udział w głosowaniu może być trudniejsza niż zbieranie głosów pod wnioskiem o referendum. Tymczasem frekwencja 13 października będzie miała ogromne znaczenie. Referendum będzie ważne, jeśli zagłosuje co najmniej 389 430 mieszkańców Warszawy.
"Sprawy życiowe związane z Warszawą"
Co dokładnie znaczy w tym przypadku - "mieszkaniec"?
– Każdy stały mieszkaniec Warszawy. Trzeba udowodnić, że przebywa się w Warszawie z zamiarem stałego pobytu, że wszystkie sprawy życiowe są z Warszawą związane - ocenia Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Nie chodzi tylko o osobę zameldowaną, głosować będzie mógł każdy, kto w dowodzie ma inne miasto niż stolica i nie płaci tu podatków. Wystarczy, że w Warszawie pomieszkuje.
Guział chce dotrzeć do kilkuset tysięcy osób
We wszystkich przyjezdnych mieszkańcach szanse na podniesienie frekwencji widzi Warszawska Wspólnota Samorządowa, która zainicjowała referendum. Chcą ich zachęcić nie tyle do meldowania, co wpisania do rejestru wyborców. Tylko po to, żeby mogli oni w referendum głosować.
- Będziemy chcieli dotrzeć do tych kilkuset tysięcy warszawiaków, by zostali warszawiakami z prawami wyborczymi - mówi Piotr Guział z WWS.
Ściągną zwolenników?
- Doświadczenia pokazują, że w różnych okręgach wyborczych takie sytuacje miały miejsce – podkreśla mecenas Piotr Schramm.
Tak było 3 lata temu pod Radomiem. W ostatniej chwili do rejestru dopisano 100 osób, a biorąc pod uwagę, że chodziło o wybory w bardzo małej miejscowości, to ta liczba mogła zdecydować o wyniku.
"Możliwości przenoszenia ludzi masowo"
Taką sytuację można sobie wyobrazić i teraz.
- Nagle w dniu referendum, czy też przed dniem referendum, pojawi się cała rzesza dodatkowych osób, które będą przyjeżdżały do Warszawy, a są po stronie osób, które domagają się odwołania prezydent – wyjaśnia Schramm.
- To są niebezpieczne możliwości przenoszenia ludzi masowo. W ostatniej chwili robi się nalot. Mieliśmy te przypadki w mniejszych miastach. To było rzeczywiście groźne – dodaje Jerzy Regulski, ekspert w dziedzinie samorządowej.
"Ograniczone możliwości weryfikacji"
Kto chce dopisać się do spisu wyborców, musi jednak wypełnić odpowiedni wniosek i złożyć go w urzędzie dzielnicy.
Dokument może zostać zweryfikowany. Może, choć nie musi.
– Taki mieszkaniec musi podać adres zamieszkania, że tu zamieszkuje, a nie przyjeżdża tylko, przypuśćmy z Łochowa, do pracy na parę godzin i wraca z powrotem do Łochowa – podaje Janina Rogg, wiceburmistrz Ursynowa.
Weryfikacja może być jednak ograniczona.
- Prezydent m.st. Warszawy będzie miał ograniczone możliwości weryfikacji. Będzie tylko badał, czy rzeczywiście ta osoba zamieszkuje w tym mieście, pod tym adresem - mówi Marek Chmaj, konstytucjonalista.
Ci, którzy w Warszawie mieszkają, ale nie są zameldowani, mogą być poproszeni o umowę najmu mieszkania czy kopię umowy o pracę w stolicy.
Sfałszowanie wniosku grozić może konsekwencjami prawnymi. Poświadczenie nieprawy to przestępstwo - ostrzegała już wcześniej w tvnwarszawa.pl rzeczniczka urzędu miasta, Agnieszka Kłąb.
- Mam nadzieję, że w referendum wezmą udział przede wszystkim mieszkańcy Warszawy. Osoby, które tutaj płacą podatki, pracują, uczą się. Są związanie emocjonalnie z tym miastem i jego rozwojem, a nie osoby, które będą chciałby zademonstrować swoją polityczną preferencję – komentuje Michał Szczerba, warszawski poseł PO.
ran/mz