We wtorek, ze względu na pierwszy dzień szkoły, Stowarzyszenie Dzielny Tata zorganizowało manifestację "Nie ma praw ojca, nie ma ruchu w mieście". Wzięło w niej udział kilkanaście osób, ale utrudnienia były ogromne.
Czemu szli ulicą?
Ojcowie idąc od ronda Waszyngtona przed Pałac Prezydencki zablokowali całkowicie most Poniatowskiego w kierunku centrum oraz ulice w Śródmieściu.
Zapytaliśmy ratusz, czy demonstracja nie mogła być zakazana, albo chociaż czy uczestnicy nie mogli iść chodnikiem, tak aby utrudnienia były mniejsze?
Magdalena Łań z biura prasowego ratusza przypomina, że powstała ustawa Prawo o Zgromadzeniach, w której jasno określone są przepisy.
- Czas, miejsce, liczbę uczestników, trasę przemarszu określa organizator - wymienia Łań. Jak dodaje, czasami organizatorzy informują, że osób biorących w zgromadzeniu będzie kilkaset, a przychodzi kilkadziesiąt.
Każdy może demonstrować, ale...
Łań przekonuje, że władze miasta nie mogą zabronić zorganizowania demonstracji. - Pamiętajmy, że zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej, każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji - dodaje.
Przytacza jednak sytuację, w której manifestacja może być zabroniona. - Jeśli organizator poinformuje, że będzie np. skandował hasła rasistowskie, faszystowskie czy nazistowskie - mówi. Jak jednak zauważa, nikt się przecież do tego nie przyzna.
Przypomina także, że zgromadzenie musi zostać zgłoszone przynajmniej trzy dni przed planowanym wydarzeniem. Zdarzają się też takie przypadki, w których miasto może poprosić organizatora o zmianę trasy, jeśli w tym samym czasie i miejscu odbywa się inne zgromadzenie.
We wtorek rano kierowcy musieli liczyć się z utrudnieniami w ruchu.
Manifestacja przeszła przed pałac
Protest ojców
su/sk
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / Tvnwarszawa.pl