Sytuacja, jakich wiele. Granatowe kombi dojeżdża do skrzyżowania. Wbrew temu, co zakłada autor filmu, nie widać, czy to kobieta. Widać za to, że kierowca chce skręcić w lewo i przeciąć torowisko. Zamiast zatrzymać się przed torami, próbuje zmieścić się przed tramwajem. I to jest jego błąd.
Po drugiej stronie skrzyżowania spieszy się innemu kierowcy. Nie zostawia przejazdu - dojeżdża do zderzaka stojącego przed torami auta i blokuje granatowemu kombi możliwość zjazdu ze skrzyżowania.
Tramwaje na dokładkę
Za małe zamieszanie? No to teraz w to wszystko pakują się jeszcze dwa tramwaje. Reporter 24 Zejman nazywa motorniczych wyrozumiałymi. Czy na pewno? Zamiast pozwolić pechowemu kierowcy czmychnąć ze skrzyżowania, wspólnie bardzo skutecznie blokują mu ostatnią drogę ucieczki.
Kierowca próbuje manewrować. Wsteczny, jedynka, wsteczny jedynka... ale miejsca ma mało, a jeden z motorniczych wyraźnie ma tego dość. Wysiada i przez otwarte okno udziela pechowemu kierowcy "porad".
W tym czasie na skrzyżowaniu zmienia się światło. Teraz zielone mają ci, którzy chcą jechać w poprzek torów. Oczywiście nie czekają, aż zator się rozładuje - jak jeden mąż ruszają ze świateł, wjeżdżając na środek jezdni i jeszcze bardziej zatykają całe skrzyżowanie. Film nie ma dźwięku, ale na skrzyżowaniu z pewnością słychać głównie klaksony.
Granatowe kombi w końcu przeciska się i ucieka, ale tory blokuje już kolejne, tym razem szare... W tym miejscu film, niestety się urywa.
Nikt nie pomyślał?
Wystarczyła chwila nieuwagi jednego kierowcy, by zakorkować skrzyżowanie. Ale na filmie kręconym z góry dobrze widać coś jeszcze. Pozostali kierowcy i motorniczowie dwóch tramwajów nie zrobili nic, by przyspieszyć rozwiązanie problemu. Przeciwnie - jakby celowo dociskali pechowca, z pewnością nieźle go przy tym stresując.
Ciekawe po co? Bo na pewno nie po to, by szybciej ruszyć w dalszą drogę. Oto "jazda warszawska" w pigułce.
Policjant: "Sytuacja sparaliżwoała jej proces myślowy" - czytaj więcej na Kontakcie 24
roody//mz