Ani przewidywany nocny chłód (a nocleg w stodole), ani konieczność niesienia/dźwigania plecaka (czego w nim nie ma?), ani spodziewany jutrzejszy deszcz, ani nawet konieczność zjedzenia zupki w proszku ("bardzo smaczna ta pomidorowa tato"), nie odwiodły jej od wyprawy. Do jutra będę się martwił – wtedy Magda wraca. Potem tez pewnie będę się martwił - albo nie.
Autor: Artur Chrzanowski / Źródło: TVN Meteo