Prokurator nie zobaczył w rzeźbie radzieckiego żołnierza gwałcącego kobietę przestępstwa i umorzył postępowanie. Policja uznała jednak, że działanie studenta z ASP było "nieobyczajnym wybrykiem" i taki właśnie zarzut usłyszał artysta. O sprawie poinformowało RMF FM.
Oburzenie z powodu rzeźby wyraził ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew. Jego zdaniem rzeźba miała charakter bluźnierczy i obrażała uczucia Rosjan.
Postępowanie w tej sprawie prowadziła prokuratura, która sprawdzała, czy artysta przez ustawienie rzeźby nawoływał do nienawiści na tle narodowościowym. Śledczy nie dopatrzyli się jednak znamion przestępstwa i przekazali sprawę policji.
Jak poinformowało RMF FM policjanci stwierdzili, że ustawienie takiej rzeźby było "publicznym i nieobyczajnym wybrykiem", za co studentowi grozi do 1,5 tys. zł grzywny, kara ograniczenia, a nawet pozbawienia wolności. Autor nie przyznał się do winy.
Kontrowersyjna rzeźba
Instalacja pojawiła się w pobliżu radzieckiego czołgu na al. Zwycięstwa w Gdańsku w połowie października. Usunięto ją po kilku godzinach, po skardze jednej z mieszkanek Gdańska. Rzeźba przedstawiała radzieckiego żołnierza, który trzymając lufę pistoletu w ustach ciężarnej kobiety gwałcił ją.
Do jej autorstwa przyznał się 26-letni student Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku Jerzy Bohdan Szymczak. Stwierdził on, że ustawił rzeźbę w tym miejscu, bo był ciekaw reakcji ludzi. Zapewniał też, że nie chciał nikogo urazić ani nawoływać do nienawiści.
Pomnik stanął na al. Zwycięstwa w Gdańsku:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: md / Źródło: TVN24 Pomorze, RMF FM